TYTUŁ: Niszczący sekret
AUTOR: K. Bromberg
ILOŚĆ STRON: 284
WYDAWNICTWO: Editio Red
TŁUMACZENIE: Marcin Machnik
DATA WYDANIA: 20.11.2018
SERIA: Mój zawodnik #2
SERIA: Mój zawodnik #2
Dalsze losy Scout i Eastona mogłam poznać dzięki Wydawnictwu Editio Red!
Po
wręcz szokującym zakończeniu pierwszego tomu serii Mój zawodnik nie byłam w stanie przejść obojętnie wobec tej
pozycji. Zwłaszcza, że zakochałam się w piórze K. Bromberg, spod którego wyszły
tak znakomicie wykreowane postacie, jakimi byli Easton i Scout. Niszczący sekret. Już sam tytuł mówi, że
będzie to książka, która zapewne złamie mi serce. Pytanie tylko, czy coś będzie
w stanie je poskładać.
„Kłamstwo to najszybszy sposób na zniszczenie
tworzącej się relacji.”
I
rzeczywiście. Od pierwszych stron książka ta okazała się być… ciężka. I to nie
pod względem stylu pisania, który się wręcz chłonie. Który jest tak poetycki,
że nawet się nie zauważa, jak autorka w kilku zdaniach jest w stanie opisać
cokolwiek w tak obrazowy sposób. Jest ona ciężka emocjonalnie. Bynajmniej nie
tylko tych, które by towarzyszyły bohaterom przy licznych przeszkodach, z
jakimi muszą się mierzyć, a jest ich naprawdę sporo. Jest tutaj tyle momentów
wzruszeń, że chociaż książki rzadko kiedy wywołują u mnie łzy, pod koniec tej
pozycji naprawdę zaszkliły mi się oczy. Nie myślcie jednak, że to książka, do
której siada się tylko z chusteczkami. Zazwyczaj czytam w całkowitym milczeniu,
co najwyżej niekiedy unosząc brew lub komentując wyłącznie frustrujące momenty
pod nosem. Tu jednak z moich ust padały salwy śmiechu. Powiedziałabym, że to
emocjonalny rollercoaster, ale byłoby to sporym niedomówieniem. Tutaj poziom
emocjonalności utrzymany jest stale na wysokim poziomie. Ciężko byłoby mi
wskazać choć jeden rozdział, który byłby tylko i wyłącznie opisem. Który nie
byłby okraszony tym, co przeżywają bohaterowie. Który byłby po prostu
neutralny. Jeśli liczycie na książkę, która stawia na opisy przyrody, które
właściwie nic nie wnoszą, wyglądu bohaterów, którzy nic w danej lekturze nie
znaczą lub pogody, która w żaden sposób nie współgra z bohaterami, to nie
sięgajcie po twórczość K. Bromberg. Bo tutaj każde słowo jest przemyślane.
Nacechowane emocjonalnie. Przez tę książkę się płynie, jak przez najlepszy
wiersz, który trafia wprost do serca.
„— Zrobię wszystko, czego ode mnie
potrzebujesz — szepczę i przykrywam jego dłonie na moim brzuchu
swoimi.
— Już robisz.”
Bohaterowie
przeszli sporą zmianę, kiedy patrzy się na nich na przestrzeni obydwóch tomów. „Czysty
umysł, twarde serce”, zostało zamienione na „czysty umysł, otwarte serce”. W
końcu miłość Eastona i Scout wychodzi na jaw. Jakie niesie to za sobą
konsekwencje? Co sprawia fakt, że córka doktora Daltona pozwoliła zawładnąć
swoimi uczuciami poprzez zawodnika, której w gruncie rzeczy miała tylko
doprowadzić do zdrowia. Ale jeśli przy okazji ramienia, uzdrowiła także jego
samotną duszę, to co w tym złego? A jednak coś sprawia, że wszystkie plany,
które wydawałoby się, że idą po ich myśli, legną w gruzach. Coś poszło nie tak.
Jednak istnieje sekret, który to wszystko zapoczątkował. Autorka zafundowała mi
niemałe zaskoczenie, kiedy już myślałam, że rozgryzłam, o co chodzi, ona
pokiwała palcem z uśmiechem na ustach i pokazała, że to jeszcze nie wszystko.
Że jest coś jeszcze, co sprawi, że życie bohaterów może wywrócić się do góry
nogami. I tym samym wyjaśnia wszystko, co do tej pory miało miejsce. Daje nam
na ostatnich stronach powieście brakujący element układanki, o którym nawet nie
mieliśmy pojęcia.
„Myślałem, że wszystko się wali, ale zaczynam się
zastanawiać, czy nie jest wręcz przeciwnie. Może właśnie wszystko zaczyna się
układać.”
Jeśli
myślicie, że emocje, które czuliście przy zakończeniu pierwszej części już
dawno opadły i nic nie jest w stanie ich przywrócić, to jesteście w sporym
błędzie. Do akcji wchodzi się nagle, od pierwszej strony. Od pierwszego zdania.
Ba, nawet dedykacja do mnie tak dogłębnie przemawiała, że już wiedziałam, że
zakocham się w tej książce. I rzeczywiście tak się stało. Wszystko to, co
czułam podczas lektury Mojego zawodnika
wróciło do mnie ze zdwojoną siłą. Ale to, że mówię o tej książce w samych
superlatywach, nie znaczy, że jest ona idealna. Jej pierwszą, podstawową wadą
jest to, że jest zbyt krótka (Chociaż lepsza książka krótka, a dobra niż
rozwleczona na opasłe tomiszcze, które ciągnie się jak flaki z olejem). A teraz
tak na poważnie…
„Czy mogłoby być idealniej, skoro jak dotąd daleko nam
było do jakiegokolwiek ideału?”
Słynny
baseballista, który oprócz swoich sportowych umiejętności i sławy posiada także
niesamowity wygląd. To bohater zbyt idealny, żeby móc się w nim nie zakochać. I
mimo, że autorka daje mu wady, tu są one o wiele mniej widoczne niż w pierwszej
części. Mimo, że pokazuje nam, że Easton ma też taką stronę, o której sam nie
chce wspominać, sprawia to, że jeszcze bardziej go do nas przybliża. Staje się
on bardziej rzeczywisty, a równocześnie tak mało realnie idealny, że to aż
boli. Tak myślałam do samego końca lektury. A jednak teraz rozumiem, dlaczego
tak go postrzegamy. Dlaczego wydawał się on spełnieniem marzeń. Nie dlatego, że
był niesamowicie seksowny, zabawny, mądry i opiekuńczy. Dlaczego jego wady
wydawały się być zaletami? Autorka nie zrobiła tutaj nic źle. Nie
wyidealizowała go. Postrzegamy go tak dlatego, że patrzymy na niego przez
pryzmat zakochanej w nim Scout. To działa również w drugą stronę, chociaż
wiadomo, że męskie spojrzenie na świat jest nieco inne, co moim zdaniem autorka
świetnie przedstawiła. Dla wielu Easton byłby po prostu zarozumiałym, zadufanym
w sobie sportowcem. Dopiero po poznaniu go bliżej, zauważamy w nim to, co
najlepsze. A wady stają się powodem, dla których można go pokochać jeszcze bardziej.
Margit Sandemo, autorka Sagi o ludziach
lodu, w jednej ze swoich książek mówiła: „Nie kocha się dlatego, że
człowiek jest piękny – on staje się piękny, bo ktoś go kocha”. Czy to zdanie
nie wpisuje się idealnie w to, w jaki sposób postrzegamy bohaterów w książkach?
To właśnie pryzmat miłości sprawia, że wydają się oni tak mało realni, tak
bardzo idealni.
„Nadejdzie taki dzień, synu, że ktoś pokocha w tobie
to, czego nikt inny nie potrafił pokochać. Po tym poznasz tę jedyną dla ciebie.”
Choć
jest to książka z pogranicza romansu i erotyku, zdecydowanie jest napisana w
taki sposób, że nie narusza dobrego tonu tego gatunku. Nie jest wulgarna, ale
bardzo delikatna, subtelna, pełna miłości, nie tylko tej cielesnej, ale przede
wszystkim emocjonalnej. Język jest tak idealnie dobrany, że nie sposób się od
niej oderwać, zwłaszcza, że rozdziały, choć jest ich dużo, nie są długie. I
zanim się obejrzymy, po kolejnym Jeszcze
jeden rozdział i idę spać, mamy za sobą już większą część powieści. Jestem
pewna, że jeszcze sięgnę po twórczość tej autorki i mam nadzieję, że mnie nie
zawiedzie. Chyba nie muszę wspominać także o dialogach, które są nieodłączną
częścią tego, co sprawia, że kocham tę książkę. Mieliście kiedyś tak, że
powieść podobała Wam się tak bardzo, iż nie byliście w stanie o niej mówić,
polecać jej komukolwiek, bo baliście się, że odbierze ją inaczej? Że nie
poczuje tej magii, którą wy czuliście podczas czytania? Ta książka jest tak
niesamowicie wciągająca, że równocześnie chciałabym, żeby każdy mógł ją
przeczytać, a z drugiej strony, chciałabym ją mieć tylko dla siebie.
„Pozwalam mu poprowadzić tę interakcję tak, żeby
poczuł, że ma nad czymś kontrolę w sytuacji, gdy wszystko zdaje się spod niej
wymykać”
Kocham,
kocham, jeszcze raz kocham. Każdy rozdział, każde zdanie i każde słowo.
Wszystko jest tu tak cudowne, że choć zapewne ma więcej wad, niż udało mi się
wyłapać i więcej niż to, co wam tu powiedziałam, aczkolwiek nie jestem teraz w
stanie ich sobie przypomnieć, bo ogólnie książka zostawia po sobie dobre
wrażenie. Koniecznie ją przeczytajcie, ale zdawajcie sobie sprawę, że Easton
jest już zaklepany. Jeśli autorka kiedykolwiek napisała trzecią część, choć nic
na to nie wskazuje, kupuję ją w ciemno. Oby było więcej tak genialnych pod
względem emocji książek.
„— Ale czekaj… jak… przecież ja nie umiem
malować.
[…]
— To sztuka. Czyż jej postrzeganie nie jest
subiektywne?”
Nie znam taj książki, ale Twoja recenzja jest bardzo przekonująca.
OdpowiedzUsuńChętnie poznam książkę :)
OdpowiedzUsuń