sobota, 5 października 2019

Czy królewski świat może z bajki przerodzić się w koszmar? Recenzja "Wtajemniczenia" Sylvie Payette

TYTUŁ: Wtajemniczenie
SERIA: Nellie #1
AUTOR: Sylvie Payette
ILOŚĆ STRON: 264
DATA WYDANIA: 18.09.2019
TŁUMACZENIE: Marzena Dupuis
WYDAWNICTWO: Dragon




Za możliwość poznania tej historii dziękuję Wydawnictwu Dragon


Intrygująca okładka, zachęcający opis, ciekawy pomysł. To wszystko skłoniło mnie do sięgnięcia po tę książkę. Oczekiwałam czegoś na naprawdę wysokim poziomie, z dobrze wykreowanym światem fantastyki, tajemnicy, jakiejś magicznej aury. Niestety jedyne co dostałam to piętnastolatkę, która swoim zachowaniem denerwowała i niestety sprawiła, że nie sięgnę po kolejne tomy. Ale nie tylko ona była prowodyrem do tego stwierdzenia.


Przystojni książęta, wystawne bale, piękne suknie… To właśnie obiecuje nam okładka książki. Wspomina też o tym, że Nellie, zanim trafiła do alternatywnego świata, podkochiwała się w bracie przyjaciółki. Że opiekuje się młodszym bratem, że ma do wypełnienia misję. Szczerze mówiąc, czytając tę książkę nie dowiecie się niczego innego. Wszystko co jest wewnątrz, jest tylko rozbudowanym z zupełnie niepotrzebnymi elementami opisem. Dowiemy się szczegółowo tego, że przykrywała swoje piegi makijażem i że miała obsesję na prostowaniu włosów. NAWET w obliczu przeniesienia do innej rzeczywistości, gdzie nikogo nie znała, gdzie była bez rodziny, nie wiedziała, czy kiedykolwiek jeszcze ich zobaczy, ona martwiła się o to, że w tej nowej rzeczywistości nie wymyślili prostownicy… Myślę, że żeby nie tylko narzekać na tę książkę, pozostawię jej resztę absurdalnych zachowań bez komentarza.

Druga sprawa, o której choćbym chciała nie mogę nie wspomnieć, to okropnie skonstruowana narracja. Narracja która jest do bólu przyczynowo skutkowa. Widzimy jak bohaterka przechodzi z punktu A, przez punkt B, żeby dojść do punktu C. Pomijam oczywiście fakt, że po drodze jest jeszcze milion innych punktów, które nie mają żadnego znaczenia w ogólnym rozrachunku i nie wprowadzają zupełnie nic nowego. Pamiętacie, jak przed chwilą krótko streściłam wam opis książki? Pamiętacie też zapewne, że był tam wspomniany wątek jej miłości do brata przyjaciółki. W książce zostało to ujęte jednym zdaniem. Podczas gdy droga do tego wątku ciągnęła się przez kilka stron.

Plusem tej książki był ciekawy pomysł. Alternatywna rzeczywistość, arystokracja, fałszywe tożsamości, a w to wszystko w przystępny dla docelowej grupy odbiorców, czyli jak na moje, 12-15 latków, wyjaśnione główne teorie fizyki, czarnych dziur i czasoprzestrzeni. To naprawdę mogło wyjść dobrze. Ale niestety nie wyszło.

Być może moje odczucia są takie, ponieważ o pięć lat przewyższam górną granicę odbiorców. Bardzo starałam się wpasować w to, jaka była kilka lat temu. Przywrócić mojej ówczesne myślenie o świecie i gusty książkowe. Niestety kiedy już w miarę wciągałam się w jakiś wątek, autorka nagle go kończyła w tak dziwny i niezaskakujący sposób, że naprawdę liczyłam tylko strony, żeby jak najszybciej skończyć ją czytać.

Fabułę porównuję do Żelaznego króla, który totalnie podbił moje serce. Więc jeśli interesują Was takie klimaty, nie jestem przekonana, czy ta książka przypadnie Wam do gustu. Mnie absolutnie zawiodła i choćbym chciała, tak jak zawsze, znaleźć coś, co mogłoby ostatecznie wyrównać moją ocenę do poziomej linii, jest zbyt dużo niedociągnięć, żeby dać jej pozytywną opinię.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz