czwartek, 21 marca 2019

Czy miłość jest w stanie rozgrzać serce, które zamieniło się w głaz? Recenzja powieści "Serce jak głaz" Diany Palmer


TYTUŁ: Serce jak głaz
AUTOR: Diana Palmer
ILOŚĆ STRON: 415
TŁUMACZENIE: Katarzyna Ciążyńska
WYDAWNICTWO: Harper Collins
DATA WYDANIA: 20.02.2019

Za możliwość poznania pióra Diany Palmer w jej najnowszej powieści dziękuję Wydawnictwu Harper Collins!


Któż nie słyszał o jednej z bardziej popularnych pisarek romansów i powieści obyczajowych, jaką jest Diana Palmer. A z racji, że jestem amatorką książek o miłości, wstyd było przyznać, że nie znam jej twórczości. Więc, gdy tylko pojawiła się okazja, żeby przeczytać jej najnowszą powieść, nie mogłam nie skorzystać.

„Wielu ludzi budzi w nas strach, dopóki ich bliżej nie poznamy”

Serce jak głaz… Sam tytuł, piękna okładka i opis bardzo mnie zaciekawiły. Dwudziestotrzyletnia Meredith ścigana przez płatnego zabójcę przy pomocy swojego przyjaciela Randalla stara się odnaleźć bezpieczne schronienie na farmie zarządzanej przez jego brata. Mężczyzna wiele przeszedł, a ostatnia kobieta z jaką się związał zraniła go do tego stopnia, że postanowił zamienić swoje serce w głaz. Czy młodsza od niego, niedoświadczona dziewczyna rozpali w nim uczucie, które tak uparcie starał się od siebie odsunąć?


„Artystów nie da się wziąć w cugle. Równie dobrze można zaganiać koty”

Fabuła jest przewidywalna. Tutaj raczej niewiele może nas zaskoczyć. Już sięgając po tę powieść podejrzewamy, jak prawdopodobnie się zakończy. W końcu to słodki romans, w którym najczęściej miłość pokonuje wszystkie przeciwności… Ale autorka wplotła tu także wątek niepewności. Czy uda im się uciec spod czujnego oka zabójcy? Czy ich miłość będzie mogła także i to przezwyciężyć?

„Ktoś go skrzywdził, więc bywa nieprzyjemny. Ranne zwierzęta atakują”

Szczerze mówiąc było to moje pierwsze spotkanie z tego typu romansami. To nie jest zdecydowanie powieść new adult, z którymi najczęściej miałam do czynienia. To także nie pikantne erotyki, które można by czytać z wypiekami na twarzy, choć autorka nie omija tego tematu. Nie jestem pewna, czy z racji na mój wiek nie przypadła mi do gustu, czy także po prostu nie polubiłam za bardzo pióra tej autorki. Być może, gdybym sięgnęła po nią za kilka lat, moje odczucia byłyby zupełnie inne. Nie zrozummy się źle, nie uważam, że ta książka była stratą czasu, bo niektóre momenty naprawdę mi się podobały, a całość pozostawiła po sobie neutralne odczucia, aczkolwiek nie znaczy to, że nie spędziłam przy niej kilku miłych wieczorów, bo powieść tę czyta się niezwykle szybko.

„Niezależnie od tego, jak bardzo jesteśmy pewni siebie, życie ma dla nas pełno niespodzianek”

Jak już wspominałam, fabuła nie jest wielce skomplikowana. Nie znaczy to jednak, że mi się nie spodobała. Miła, lekka, przyjemna i gdyby wpleść w to więcej akcji, więcej napięcia, więcej dramatów, które łamią serce, a później je składają, mogłaby ona zyskać w moim rankingu o kilka punktów więcej. Niestety właśnie tego mi zabrakło. Może dlatego, że występowała tu narracja trzecio osobowa, która sprawiała wrażenie opowiadania tego, co kiedyś się wydarzyło, niż faktycznego przeżywania losów bohaterów. Ponadto autorka niejednokrotnie wracała do opisywania tego samego co parędziesiąt stron. Na dodatek, robiła to w dialogach, które moim zdaniem nie wyszły przez to najlepiej. Wypowiedzi bohaterów nie są przeznaczone do tego, żeby między innymi opisywać kto jest autorem wiersza cytowanego przez jednego z nich. Zwłaszcza, że druga strona kompletnie nie reaguje na te rewelacje. Jakby ich w ogóle nie słyszała, a zapisy dialogów były przeznaczone wyłącznie do kontaktu z czytelnikiem. Co jeszcze ciekawsze – kiedy bohaterowie wracali do tego, o czym już wcześniej mówili, odbiorca tych słów niejednokrotnie jest zaskoczony tym, co zawiera opowiedziana przez niego historia życia, chociaż niejednokrotnie już o tym słyszał.

„Choć wyznajemy różne religie, jednak w pewien sposób jesteśmy podobni do siebie […] Pielęgnujemy naszą wiarę w świecie, który chce sobie radzić bez religii”

Od samego początku uderzyła mnie chaotyczność opisów. Nie miałam pojęcia, gdzie właściwie znajduje się bohaterka, dlaczego się tam znalazła i kim była osoba, która ją tam przywiozła, po czym zostawiła tam samą pod opieką nieprzychylnie nastawionego do niej jego brata. Później sytuacja się wyklarowała, ale całość opierała się przede wszystkim na opisach detali, przez co czasami miałam problem z umiejscowieniem bohaterów w konkretnej sytuacji.

„Wolność to tylko słowo. […] Więc poszukajmy jego treści. Ludzie, którzy są naprawdę wolni, nie chcą zapuszczać korzeni ani mieć zobowiązań. Czyli taka wolność to samotność. […] Ja chcę innej wolności, czyli prawdziwego życia, z korzeniami, stabilnością i dziećmi. Dla mnie to jest wolność.”

Na minus są dla mnie także bohaterowie, którzy właśnie przez nijakie dialogi oraz narrację trzecio osobową, która ani nie pozwalała zobaczyć ich od zewnątrz, ani nie wchodziła całkowicie do ich myśli (A może oni naprawdę tak niewiele niekiedy myśleli?), stali się bezbarwni. Wszyscy tacy sami. Nawet ich historie były tak podobne, że mimo iż autorka wciąż wracała do ich opowieści, nie umiałam się połapać w tym, kto jest z FBI, kto z wojska, a kto był z gangu, mafii lub zajmował się handlem narkotykowym, jednocześnie będąc w powiązaniu z policją. To sprawiało wrażenie, jakby autorka wyciągnęła ich z jednej formy i wyposażyła jedynie w kilka mniej lub bardziej charakterystycznych elementów, które miały ich od siebie odróżniać. Główna bohaterka jest tematem na osobny wywód. Bo teoretycznie nie była zła. Wiele przeszła, przez co zrozumiałe jest jej małe obycie w świecie i to mi nawet nie przeszkadzało. Jednak idealizowanie jej, nadawanie wręcz magicznych umiejętności, jak porozumiewanie się ze zwierzętami i ich poskramianie, a także wnikanie w przeszłość ludzi malowanych na obrazach wyłącznie poprzez jedno spojrzenie na nich było sporą przesadą jak dla mnie.

„Bez słów mówiąc wszystko to, co chciał powiedzieć”

Koniec końców, książka ta nie jest zła. Sam pomysł na nią nie był zły. Z realizacją poszło nieco gorzej, przez co sporo ta powieść na tym straciła. Być może Wam przypadnie ona do gustu, mi oprócz w miarę przyjemnie spędzonych kilku wieczorów, niczego nie wniosła. Nie mam po niej większych przemyśleń, które pobudzałyby moją wyobraźnię i w jakiś sposób inspirowały. Podobał mi się tutaj poruszony temat rancza i przystojnego kowboja. Może gdyby nie było aż tak wyidealizowane i przesłodzone, to mogłaby być to naprawdę genialna powieść, bo miała do tego potencjał, zważywszy także na wątek ścigania przez płatnego zabójcę, który mógł być zrealizowany w niesamowicie ciekawy sposób, jednak tutaj został kompletnie zepchnięty na nawet nie drugi, ale trzeci plan, ujawniając się bardziej dopiero pod koniec. Czy przeczytałabym drugą część tej powieści, gdyby taka wyszła (choć nie zapowiada się na to)? Raczej nie. I dopóki mam jeszcze spore zaległości na półce, nie bardzo mam ochotę sięgać po inne książki tej autorki, chociaż ta naprawdę była przyjemna i lekka. Cieszę się, że mogłam poznać jej styl, chociażby z samej ciekawości, a także genialny pomysł, podczas którego realizacji niestety coś poszło nie do końca tak, jakby się wydawało, że mogłoby pójść.

1 komentarz:

  1. Ciekawa recenzja. Myślę że gdy bede miała możliwość przeczytania tej książki to dam jej szansę :) pozdrawiam :) www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń