sobota, 13 października 2018

"Zapomnij o mnie" K.N. Haner

TYTUŁ: Zapomnij o mnie
AUTOR: K.N. Haner
ILOŚĆ STRON: 407
WYDAWNICTWO: Kobiece
DATA WYDANIA: 24.08.2018

Kiedy 28-letni Marshall przybywa do Nowego Jorki, liczy na nowy start i odcięcie się od ponurej przeszłości. Wynajmuje mieszkanie z dwojgiem studentów - Sarą i Mattem, znajduje pracę i stara się nie pakować w żadne kłopoty.
Jednak szybko przekonuje się, że jego współlokatorka Sara to dziewczyna, której trudno się oprzeć. Nie zdaje sobie sprawy, że rudowłosa piękność na co dzień prowadzi niebezpieczną grę i że z każym dniem jej życie zaczyna przypominać coraz większy koszmar.
Chłopak chciałby jej pomóc, ale Sara skutecznie mu to uniemożliwia. Mimo to Marshall nie zamierza się poddać.



Książka ta w pewnym momencie wypełniła niemal cały polski bookstagram. Dlaczego polski? Nie dajcie się zmylić nazwiskiem na okładce, to pseudonim, pod którym kryje się nasza rodzima autorka. Nazywana też przez czytelników Królową dramatów. Szczerze mówiąc, strasznie męczą mnie ciężkie książki i bałam się, że i w tym przypadku tak będzie. Bo opis był podobny do innych streszczeń romansów. Nieszczęśliwa miłość, ktoś nowy na horyzoncie i usilna chęć, żeby zapomnieć. Nic bardziej mylnego. To zupełnie coś innego, niż to, co do tej pory czytałam. To powieść, która rozdziera serce, ale też daje nadzieję. 

„Nigdy nie miałem nikogo bliskiego, komu mogłem się wygadać. Tłamsiłem to w sobie, nie radziłem sobie z emocjami i uczuciami. Błądziłem.”

Książka zaczyna się mocno, od razu wchodząc w niezbyt ciekawą przeszłość bohatera, który równocześnie jest narratorem. To, co stało się trzynaście lat temu odbija się echem na jego teraźniejszości. Na życiu, które już nigdy nie będzie takie, jak przedtem. Jeden incydent zdaje się przekreślać całe jego szczęście, ale czy na pewno? Może jest ktoś, kto udowodni Marshallowi, że wszystko idzie zmienić. Że każda rzecz jest do wybaczenia, jeśli dana osoba naprawdę tego pragnie i dąży do zmiany.
„Taki prawie mój, a jednak niczyj. Wolę, by był prawie mój niż czyjś niczyj.”
No właśnie? A co w przypadku, kiedy ktoś nie chce pomocy? Taka zdaje się być Sara. Młoda dziewczyna, u której główny bohater postanawia wynająć pokój. Już z zewnątrz widać, że coś skrywa. Że jej uśmiech, to tylko gra. Maska, za którą kryje się straszna tajemnica. 

„Nic nie jest lepiej, Marshall. Ludzie żyją złudzeniami, okłamują samych siebie, dają się źle traktować, by spełnić oczekiwania innych. To bardzo chujowe uczucie.”

Obydwoje mają sekrety, tylko czy takie podobieństwo wystarczy do tego, aby stworzyli związek? Czy to uczucie nie sprawi, że obydwoje będą ściągać siebie na dno? A co jeśli tylko jedna strona będzie się staczać i przez przypadek wplącze w to także tę drugą? A jeśli na drodze jednego z nich pojawi się ktoś jeszcze? Ktoś, kto będzie bardziej odpowiedni. I wtedy będzie trzeba podjąć decyzję, czy pozwolić odejść, wypowiadając tylko słowa: zapomnij o mnie

„Nikt nie nauczył mnie, jak kochać kogoś, z kim łączy cię wszystko, a dzieli cały świat.”

Genialni bohaterowie. To dwa słowa, które od razu przychodzą na myśl po przeczytaniu tej powieści. Nikt nie był jednowymiarowy. Oni żyli. Naprawdę ci papierowi bohaterowie ożywiali, pokazując swoje zalety, ale także wady. Każda decyzja, którą podjęli. Każde wydarzenie, które miało miejsce w ich przeszłości miało jakieś znaczenie. Ukształtowało ich w ten, a nie inny sposób. Jedni są mniej, drudzy bardziej irytujący. Ostatecznie… nikogo z trójki głównych bohaterów, bo w między czasie pojawia się także tajemnicza Emily, której chyba nie da się nie lubić, nie można skreślić. Bo każdy popełnia błędy. Każdy się czegoś boi. Jednak każdy też zasługuje na drugą szansę. Nawet, jeśli sam nie zdaje sobie z tego sprawy.

„Nigdy nie wątp w przyjaźń i miłość, Shall. One zawsze się obronią, jeśli są szczerze i prawdziwe.”

Nie zapominajmy o bohaterach drugoplanowych, bo autorka również o nich nie zapomniała. Każdemu dała odrębną historię. Każdemu dała cechy charakterystyczne i umiała to niesamowicie płynnie połączyć w całość. Nieczęsto się to udaje, więc naprawdę wielkie brawa za to. 

„— Na co masz ochotę?
— Na cokolwiek. Makaron, pizza, chińczyk, steki.
— Więc idźmy na cokolwiek.”

Mogłabym także wspomnieć o wątkach, których mimo, że było dużo, nie wydawały się napchane nie wiadomo po co. No, może poza niektórymi, ale mogłabym je policzyć na palcach jednej dłoni. Nie da się jednak ukryć, że tematy, które poruszyła autorka były niesamowicie trudne. Że rozdzierały serce. Nie wspominając o końcówce, która niesamowicie wzruszała, choć jeśli wspomnieć o samych kilku ostatnich rozdziałach, ponownie roztrzaskiwały serce. Bo tak właśnie wyglądała ta książka. Naprzemiennie rozbijała i składała nasze serca. 

„— Ten wyjazd to dla mnie szansa. Nie możesz znowu rozwalać mi wszystkich planów, Shall. To samolubne.
— Miłość jest samolubna.”

Styl autorki jest niewiarygodnie lekki. Nawet najcięższe sceny czyta się szybko, nie wspominając już o tych przyjemniejszych. Dialogi, to odrębna sprawa. Cudo, cudo i jeszcze raz cudo. Rozbawiały, ale i wzruszały. Czyli w sumie nic nowego. Taka po prostu była cała ta książka. Emocjonalna. Krótkie rozdziały zachęcały do sięgnięcia po przysłowiowy jeszcze jeden rozdział. Ale pomimo tego pomiędzy nimi potrzebowałam czasami kilku dni przerwy na przetrawienie niektórych faktów i wątków. 

„— Nigdzie się nie wybieraj, jaskółeczko. Jeszcze z tobą nie skończyłem.
— Myślałam, że jeszcze nie zacząłeś.”

To powieść, w której emocje da się łatwo wyczuć, ale także dużo ich zobaczyć w zachowaniu bohaterów. I to nie tylko tych przytłaczających, ale także takich jaki miłość, pożądanie, szczęście. W niektórych momentach autorka za bardzo wchodziła w opisy erotyczne. Myślę, że gdyby zrobić to w nieco bardziej subtelny sposób, książka byłaby bardziej… głęboka. Oczywiście to taka malutka uwaga, bo całość dało się zjeść. Nie połknąć za jednym razem, ani nie rozkoszować, bo momentami była strasznie gorzka. Końcowy gorzko-słodki efekt wyszedł tak, jak chyba było zaplanowane. 

„— Cześć, Shall. Cały dzień marzyłam o tym, by usłyszeć twój głos.
— To mieliśmy dokładnie to samo marzenie.”

To najprawdziwszy dramat, ciężki, momentami irytujący, ale… ma też szczęśliwe aspekty. Bo tak jak w życiu, są wzloty i upadki. Czego tutaj było więcej? Dowiecie się, sięgając właśnie po tę pozycję.

„To, ze mnie zdarzył się gorszy dzień, nie znaczyło, że mogłem popsuć nastrój swojej kobiecie.”



1 komentarz: