TYTUŁ: Chłopak, który wiedział o mnie wszystko
AUTOR: Kristy Moseley
ILOŚĆ STRON: 511
WYDAWNICTWO: Harper Collins
TŁUMACZENIE: Danuta Fryzowska
DATA WYDANIA: 19.09.2018
Za możliwość poznania kolejnej powieści Kristy Moseley dziękuję Wydawnictwu Harper Collins!
Riley Tanner ma najlepszego przyjaciela, takiego przyjaciela, o którym
marzy każda dziewczyna. Jest wspierający, lojalny, uczciwy, godny
zaufania, dobry i troskliwy. Jest również najlepszym sportowcem w
szkole.
Ich relacja była zawsze nieskomplikowana i ciepła, ale po miesięcznych wakacjach Riley, sprawy się skomplikowały. Zaczęła patrzeć na niego w sposób wykraczający poza strefę przyjaźni. Do tego na drodze pojawia się zainteresowany nią rywal jej przyjaciela i sprawy zaczynają wymykać się spod kontroli…
Ich relacja była zawsze nieskomplikowana i ciepła, ale po miesięcznych wakacjach Riley, sprawy się skomplikowały. Zaczęła patrzeć na niego w sposób wykraczający poza strefę przyjaźni. Do tego na drodze pojawia się zainteresowany nią rywal jej przyjaciela i sprawy zaczynają wymykać się spod kontroli…
Prawie dwa lata temu
miałam okazję po raz pierwszy zapoznać się z twórczością Kristy Moseley,
czytając „Chłopaka, który chciał zacząć od nowa”, a później także „Chłopaka,
który o mnie walczył”. Po tym czasie przyszedł czas na jej nową powieść. Postanowiłam
dać jej jeszcze jedną szansę, czy postąpiłam właściwie? Czy autorka i tym razem
mnie nie zawiodła?
„Naprawdę
ma posłuch! Mówi >skaczcie<, a wszyscy pytają tylko >jak wysoko?<”
Tym razem mamy do
czynienia z opowieścią o dwójce przyjaciół. Riley i Clay znają się od dziecka.
Wiedzą o sobie wszystko i spędzają ze sobą prawie każdą wolną chwilę. Do
przewidzenia jest to, że w końcu jedno z nich zacznie coś czuć do drugiego,
próbując wyjść z tak zwanego friendzonu.
Czy im się to uda? Czy będą w stanie spojrzeć na siebie jak na miłość życia a
nie swojego znanego na wylot przyjaciela?
„— Wiesz
cokolwiek o futbolu?
— Wiem, że nasi grają w niebieskich strojach.”
— Wiem, że nasi grają w niebieskich strojach.”
Zanim zabrałam się do
pisania tej recenzji, postanowiłam nieco przypomnieć sobie, za co tak bardzo
zraziłam się do książek Kristy Moseley. Chociaż może to za mocne słowo. Chyba
żadna książka tak bardzo mnie nie irytowała, a zarazem nie była tak nieznośnie
lekka, że aż chciało się czytać więcej. Mogę śmiało powiedzieć, że łączy ją z
pierwszą powieścią tej autorki, którą przeczytałam, to, że momentami chciałam
nią wyrzucić za okno. Pełna sprzeczności i nonsensów, a jednak pomysł był
dobry. Z własnego doświadczenia wiem, że pisanie czegoś tak lekkiego, na pewno
daje dużo frajdy i to widać. Widać, że autorka świetnie się bawiła, pisząc
dialogi i kolejne sceny między bohaterami. Ale w tym przypadku, tak dobrze bawiła
się niestety tylko ona. Ta młodzieżowość, która została w tej książce ukazana
bardzo mi się spodobała w pierwszych rozdziałach, kiedy obserwowałam z jaką
naiwnością bohaterowie do siebie ciągną i zdają nie zdawać sobie sprawy z tego,
co czuje do niego drugie. Jednak po pięćdziesięciu, a może stu stronach zaczęło
to być męczące. Ten infantylizm, który się między nich wkradał był niesamowicie
irytujący, a absurdalność tej książki chwilami sprawiała, że nie mogłam wytrzymać
parsknięcia śmiechem, bynajmniej nie z rozbawienia.
„— Ładny
wygląd nie jest moim jedynym atutem. Pamięć też mam dobrą.
— A kto powiedział, że jesteś ładny?”
— A kto powiedział, że jesteś ładny?”
Skoro już jesteśmy przy infantylizmie,
ta książka jest doskonałym przykładem tego, że czasami nie warto mieszać ze
sobą gatunków. Jest to powieść skierowana typowo dla nastolatków. Jestem pewna,
że ta historia mogłaby mnie zachwycić kilka lat temu. Jednak nie poleciłabym
jej młodszym ode mnie czytelnikom ze względu na to, że autorka wplata tu
elementy, może nie typowego erotyka, ale zdecydowanie książki new adult. Nie
stroni od opisu seksu, choć stara się robić to dość delikatnie, co sprawia wrażenie, że warsztat pisarki jest niezwykle
ubogi. Często w opisach ich zbliżeń używa tych samych stwierdzeń, a w między
czasie non stop wplata stałe frazy, jak na przykład: „nakrywając mnie swoim
ciałem” i „całując namiętnie” oraz wzmianki o tym, jaki to Clay jest
przystojny. Niby normalne sformułowania. Ale jeśli pojawiają się one po raz
pięćdziesiąty, czujemy się jakbyśmy słuchali przez kilka godzin bez przerwy
zapętloną tą samą piosenkę. Było to spowodowane zapewne tym, że mimo wszystko
kierowała jednak tę książkę do nastolatków, więc nie chciała przesadzić w
opisach. Na mój gust jednak zdecydowanie było ich zbyt dużo jak na książkę
young adult.
„— Biłabyś
się o mnie?
— Nie, ja się nie biję. Mam od tego Claya.”
— Nie, ja się nie biję. Mam od tego Claya.”
Nie sposób nie wspomnieć
o bohaterach, bo to głównie oni byli powodem mojej irytacji podczas czytania.
Siedemnastoletnia Riley zachowywała się jakby wciąż była małą dziewczynką,
która niewiele rozumie. Wszystkiemu się dziwiła i wciąż zmieniała zdanie. Nie
wspominając o jej emocjach. Większa część narracji była prowadzona z jej
perspektywy, więc chyba nie muszą wspominać o tym, jak strasznie czytało się
jej wywody. Ten uśmiech na pewno coś
znaczy. Ale przecież nie może nic znaczyć. Jesteś głupia, że tak myślisz. Ale
co jeśli to prawda? Ale ja mam szczęście. Jaki Clay jest przystojny. Tak w
skrócie brzmiały jej myśli. Może trochę to przerysowałam, ale właśnie w ten
sposób to odbierałam. Nie można też zapomnieć o innych bohaterach, a raczej ich
ogółowi. Każdy chłopak w szkole był ciachem do schrupania, który tylko myślał o
tym, z którą z dziewczyn jeszcze nie spał, a dziewczyny to prawdziwe
ślicznotki, chociaż jak nie trudno się domyślić, główna bohaterka uważała, że
jest co najwyżej przeciętna, więc dlaczego piętnastu chłopaków stoi w kolejce,
żeby się z nią umówić? Postacią, podobnie jak w „Chłopaku, który chciał zacząć
od nowa”, który mnie najmniej irytował, był właśnie główny bohater, czyli w tym
przypadku Clay. Co prawda nie odstawał za bardzo od innych chłopaków ukazanych
w powieści, ponadto, zrobiono z niego ideał bez ani jednej wady, aczkolwiek w
konfrontacji z denerwującą Riley, to pewne, że on wygrywa.
„— Jeśli
będziesz potrzebować przyjaciela, będę twoim przyjacielem. Jeśli będziesz
potrzebować kogoś, kto cię przytuli, będę właśnie tą osobą. Dla ciebie zrobię
wszystko.”
Dlaczego więc nie mogę
powiedzieć, że książka ta była koszmarna i więcej nie chcę czytać niczego tej
autorki? Bo jak już wspomniałam, pomysł był naprawdę dobry. Ponadto,
rozumiałam, dlaczego tak wielu osobom to się podoba. Pisze lekko. Nawet nie
zauważyłam kiedy pochłonęłam pięćset stronnicową cegiełkę. Jestem przekonana,
że gdyby autorka dokonała głębszej redakcji tekstu, poprawiła co nieco,
wyrzuciła niektóre wątki, żeby historia w niej nie ciągnęła się jak typowy
serial, a jednak przypominał pełnometrażowy film i przeanalizowała, co z tego,
co się znajduje w powieści jest tak absurdalne, że aż chce się miejscami śmiać,
uważam, że ta książka mogłaby trafić wtedy na listę moich ulubionych.
Aczkolwiek w tym przypadku oceniam ją na powieść przeciętną z elementami
irytacji, którą odczuwałam podczas lektury. Mimo wszystko dobrze się przy niej
bawiłam i przyjemnie spędziłam kilkanaście wieczorów. Jeśli nie zależy wam na
wartkiej akcji, a raczej czymś, co po prostu się toczy, być może ta powieść wam
się spodoba, bo miejscami naprawdę bardzo przypadła mi do gustu. Niestety kilka
fragmentów nie sprawi, że trafi na listę ulubionych.
„— Hej,
twój facet się spisał, no nie? — spytał z zuchwałym uśmieszkiem.
Zaśmiałam się, kiwając głową.
— Owszem, dzisiaj nie byłeś kompletnie beznadziejny — rzuciłam żartem.”
Zaśmiałam się, kiwając głową.
— Owszem, dzisiaj nie byłeś kompletnie beznadziejny — rzuciłam żartem.”
Nie czytalam żadnej książki tej autorki i jak na razie nie ciągnie mnie do nich :) pozdrawiam cieplutko :) www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com
OdpowiedzUsuń