środa, 1 sierpnia 2018

"Wzloty i upadki młodej Jane Young" Gabrielle Zevin

TYTUŁ: Wzloty i upadki młodej Jane Young
AUTOR: Gabrielle Zevin
ILOŚĆ STRON: 348
WYDAWNICTWO: WAB
TŁUMACZENIE: Agnieszka Patrycja Wyszogrodzka-Gaik
DATA WYDANIA: 18.07.2018


Za możliwość poznania powieści, która wyszła spod pióra Gabrielle Zevin dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal



W dzisiejszych czasach Hesper Prynne nie potrzebowałaby nosić szkarłatnej litery. Żeby napiętnować ją do końca życia, wystarczyłoby parę wpisów w Internecie...
Jane Young mieszka w Maine, zajmuje się organizacją przyjęć, samotnie wychowuje córkę i nie spotyka się z żadnym facetem. Kilkanaście lat temu była kimś zupełnie innym – ambitną studentką z Florydy, marzącą o karierze polityka. W dodatku romansującą z kongresmenem Levinem, w którego biurze odbywała staż. Skandal związany z jego ujawnieniem zniszczył jej życie.

A kongresmen? W przeciwieństwie do niej nadal ma się świetnie. 





Będąc w trakcie czytania tej książki miałam ochotę wystawić jej tak okropnie niepochlebną opinię jakiej nigdy nie odważyłam się napisać. Dobrze wiecie, jak bardzo nie lubię krytykować książek. Zawsze znajduję w nich chociaż jeden malutki powód, dla którego niektórzy mogliby uznać ją za wartościową i wciągającą. Cóż… mój początkowy plan złamania reguły pozytywnych recenzji nie wypalił. Nie będzie tu negatywnych ocen od początku do końca, choć nie zabraknie dużej dawki krytyki.

„Kiedy ktoś ci mówi, że to nie było to, co się wydaje, niemal zawsze było to właśnie to.”


Zaczynając od początku. Zostajemy wrzuceni gdzieś w środek akcji, chociaż tak faktycznie dowiadujemy się, że jest to tak jakby początek, opis tego, od czego zaczęła się afera z Avivą Grossman, ale zawierająca mnóstwo retrospekcji i opisów, których czytelnik kompletnie w tamtym momencie nie ogarnia. Brzmi skomplikowanie? Chciałabym powiedzieć, że macie się nie martwić, bo czytając książkę jest o wiele bardziej przejrzyście. Niestety nie. Nie jest. Jest tak samo zagmatwane jak to, co napisałam przed chwilą. Poznajemy mnóstwo imion, nazwisk, pełno faktów, a jednocześnie nie wiemy, czy osoba która teraz to opowiada to owa Aviva ze zmienioną tożsamością, czy także ktoś inny. Wszystkim, którzy zamierzają to przeczytać ułatwię to zadanie. Pierwsza część tej książki nie jest napisana z perspektywy głównej bohaterki, a jej matki. Czy tylko dla mnie to jest strasznie dziwne? A może jednak miało jakiś sens?

„– Masz dwadzieścia jeden lat. Jeszcze nie wiesz, w czym jesteś dobra.”

Przemierzając kolejne części widzimy kolejno perspektywy Jane, czyli Avivy po kilkunastu latach od afery, która wybuchła z jej udziałem, Ruby, czyli jej córki Embeth, która jest żoną kongresmena, a dopiero na końcu poznajemy całą historię od początku do końca z punktu widzenia Avivy Grossman. I szczerze mówiąc, tylko ta ostatnia część przekonała mnie do tego, żeby nie skreślać całkowicie tej książki. Miała coś do przekazania, ale została zrobiona od złej strony. To Aviva powinna zacząć opowieść i być oceniana przez innych dopiero później, nie na odwrót. Chociaż może to był celowy zabieg. Może chodziło o to, żeby właśnie pokazać jak działa społeczeństwo. Zawsze to inni będą oceniać nas jako pierwsi. Nie znając szczegółów. I my czytając tą książkę, poniekąd robimy to samo. Oceniamy jej postępowanie, chociaż szczerze mówiąc nie powinno nas to obchodzić.

„Przestań powtarzać to „wiem”! „Wiem” nic nie znaczy. Powiedz: „Zrobię to”, a potem to zrób.”

Ale jak tu nie oceniać, skoro to bohaterka książki i właściwie naszym zadaniem jest przepuszczenie jej przez każdy z możliwych pryzmatów. W mojej ocenie, jest to jedna z bardziej irytujących bohaterek. A dokładniej irytowała mnie, kiedy widziałam ją oczami innych, bo na przestrzeni kilku ostatnich stron naprawdę dało się ją lubić. Jedną ze zdecydowanie lepszych postaci była jej córka. Czytam raczej mało powieści, w których tak mocno widoczny jest wątek dzieci w wieku wczesnonastoletnim. Dziewczynka jest błyskotliwa i bardzo mądra. Analizuje wszystko kilka razy i ocenia raczej na chłodno, chociaż emocji i uczuć u niej nie brakuje. Jednak wydaje mi się, że autorka za bardzo ją utożsamia z dorosłymi. Mimo swojego wieku podchodzi do życia zbyt poważnie. Nigdy nie widziałam wzmianki o tym, że się bawi, za to pełno było takich w których załatwiała służbowe sprawy wraz ze swoją matką. Takich irytujących wątków było więcej, ale nie będę teraz nimi zanudzać.

„Bycie siostrą kobiety to coś zupełnie innego od bycia jej córką.”

A co mnie najbardziej irytowało z założeń tej książki? To, że miała mocno feministyczny wydźwięk. Chociaż nie brakowało tu też rozsądnych głosów. Ta sytuacja, przez to, że była pokazana z tylu perspektyw, pokazuje różne sposoby patrzenia na sprawę. Co dziwne, to jednak ci drugoplanowi, a nawet ci trzecio czy epizodyczni, byli najlepiej pokazani. Najmniej irytujący. Książka opiera się głównie na polityce i dochodzeniu do władzy. Mówi o tym, jak jedna plotka potrafi zniszczyć życie człowieka, choć i ten wątek, według mnie był bardzo przesadzony. Bohaterowie popełniali błędy, ale przy tym byli szalenie naiwni. Co jednak nie zmienia faktu, że nawet największe gwiazdy nie są aż tak napiętnowane przez jakiś skandal. Nikt po dwudziestu latach od zdarzenia nie patrzy na nikogo z nienawiścią, jeśli ta sprawa nie dotyczyła jego. Jeśli chodziło o romans kogoś obcego z kimś, o kim również wiemy dużo tylko i wyłącznie z mediów. Bo kogo by to obchodziło? Każdy ma swoje prywatne życie. Popatrzy krzywym okiem, pogada i zapomni. 

„– Ja nigdy nie dotykam swoich orchidei.
– W takim razie twoim orchideom jest smutno.”

Główna bohaterka wspomina w tej książce, że jej matka wszystko robi za bardzo. Ale autorka z tą książką zrobiła dokładnie to samo. Za bardzo wszystko uwidoczniła. Zrobiła wręcz karykaturę tego, jak wygląda obraz kobiety. Jesteśmy w XXI wieku. I chociaż rzeczywiście spotykamy się z tym, że jedna płeć nie jest równa drugiej, ale to nie znaczy, że któraś z nich jest gorsza! Co prawda bohaterka tej książki jest Żydówką. Nie znam tej kultury na tyle dobrze, żeby wiedzieć, jak w tej chwili traktowane są tam kobiety. Może też dlatego nie zrozumiałam ani przesłania, ani bohaterów. 

„Nieudane małżeństwo to takie, które nie miało dość czasu na to, by znowu stać się udane.”

Spodziewałam się lektury pisanej niczym wciągająca powieść, która sprawia, że z niecierpliwością czekamy na ciąg dalszy, a tutaj wręcz zmuszałam się, żeby przeczytać choć kilka stron retrospekcji i niezrozumiałych opisów, które właściwie niewiele wnoszą. Może były one tylko po to, żeby zapchać miejsce i rozdmuchać książkę do wielkości ponad trzystu stron. 

„Przyjaźń nie polega na tym, że zawsze musimy się zgadzać z drugą osobą lub postępować według jej sugestii.”

Niesamowicie cieszyłam się widząc, że ostatnia część tej powieści to możliwość wyboru jak potoczą się losy głównej bohaterki. To my mieliśmy decydować co ubierze, z kim porozmawia, jak zareaguje. Ale tylko w teorii. W praktyce, brakowało fragmentów, z których moglibyśmy wybrać. Były opcje, ale, zupełnie jak w szkole, nie mogliśmy wyjść poza schemat. Mieliśmy do wyboru jedynie to, co bohaterka sama postanowiła. Może to błąd w druku. Do końca się łudziłam, że tak właśnie jest, ale to mi kompletnie nie pasowało. Mam nadzieję, że prędzej czy później dowiem się, o co w tym chodziło. To mogło naprawdę być ciekawe, zwłaszcza w kontekście tej powieści, gdzie właśnie wybory bohaterki sprawiały, że miała tytułowe wzloty i upadki. A niestety i to mnie zawiodło.

„– Dawno temu naprawdę łatwo było mnie pokonać i poruszyć.
– Co się stało?
– Dojrzałam.”

Co było pozytywnego? Zakończenie. Streszczenie sytuacji przez bohaterkę. Gdyby całość została napisana tylko z jej perspektywy, o wiele przyjemniej by mi się ją czytało. Poza tym z jej części o wiele bardziej empatycznie spojrzałam na wszystkich bohaterów. Mimo tego jak autorka feministycznie podeszła do tematu, o dziwo Aviva wcale nią nie była. Dostrzegała różnice między płciami i jedynie w zdrowym tego słowa znaczeniu walczyła o to, aby kobiety również były postrzegane jako odpowiednie osoby na przykład na rolę polityka.

„Matka musi się zachowywać tak, jak kobieta, na którą, w jej wyobrażeniach ma wyrosnąć jej córka.”

Autorka chciała postawić głównie na wartości moralizatorskie i dydaktyczne, ale przekoloryzowała. Przesłanie trafiłoby lepiej, gdyby każdy sam je mógł wydedukować. Nie wszystko, co jest nam podstawione pod nos na srebrnej tacy zostanie zauważone. Czasami sama ta taca wzbudza więcej zainteresowania. Tak jak i w tym przypadku.

„Kluczem do szczęścia jest wiedza o tym, kiedy trzymać język za zębami.”

Książka ta jest zdecydowanie inna od wszystkich powieści, które do tej pory czytałam. Jest to bardziej jak biografia niż typowa książka fabularna. Kreatywna biografia fikcyjnego bohatera ukazana w kilku perspektywach. Odważna koncepcja. Czy udana? Trudno mi ją porównać z innymi tego typu książkami, bo zazwyczaj po nie nie sięgam. Mogę jedynie śmiało powiedzieć, że gdybym zaczęła czytać od tyłu tę powieść, być może bardziej by mi się spodobała. I o ile w połowie byłam przekonana że ta książka jest okropnie nudna, tak po przeczytaniu całości zmieniłam to zdanie. Trudno się w nią wgryźć, to prawda, ale to nie sprawia, że jest ona gorsza. Ta książka jest po prostu inna. Być może gdybym wiedziała na co się przygotować, podeszłabym do niej z innymi oczekiwaniami. Spodziewałam się raczej romansu z polityką w tle i pokazanymi konsekwencjami wdania się w taką relację przez bohaterkę, a dostałam coś niemal abstrakcyjnego w porównaniu z tym, co myślałam, że dostanę od autorki tej książki. 

„Może nie chodzi o to że masz mniejszy wybór. Może odpowiedzi są bardziej oczywiste, dlatego nie zadajesz pytań.”

1 komentarz:

  1. Nie widziałam wcześniej tej książki :) Myślę, że mogłaby mi się spodobać :D Jak będę robiła zamówienie w jakiejś księgarni to i ją wrzucę do koszyka :)

    OdpowiedzUsuń