niedziela, 15 lipca 2018

"Dance, sing, love. W rytmie serc" Layla Wheldon

TYTUŁ: W rytmie serc
AUTOR: Layla Wheldon
SERIA: Dance, sing, love #2
ILOŚĆ STRON: 426
WYDAWNICTWO: EditioRed
DATA WYDANIA: 04.07.2018

Za możliwość poznania dalszych losów Livi i Jamesa dziękuję wydawnictwu EditioRed!
  

Po tragicznym wydarzeniu na lotnisku Livia Innocenti na długo straciła zdrowie i pełną sprawność - kariera tancerki stanęła więc pod znakiem zapytania. Z pomocą swojego chłopaka Jamesa Sheridana oraz przy wsparciu przyjaciół, Kathy, Zafira, Leny, Mirandy i Alexis, Livia powoli staje na nogi. Odnajduje spokój i ukojenie w muzyce i tańcu, które stają się elementem terapii. Dostaje także propozycję, by spróbowała swoich sił jako choreograf.
Czas zabliźnia rany, jednak trauma po wypadku nie daje o sobie zapomnieć. Problemy nie znikają, podobnie jak powracające nocami koszmary. Kiedy wydaje się, że wszystko się wreszcie układa, a związek Livi z Jamesem wchodzi na właściwe tory, los wystawia ich uczucie na ciężką próbę. I zrobi to jeszcze nieraz. Czy ich serca nadal będą bić w jednakowym rytmie?

Więcej muzyki, więcej tańca i więcej pasji... Po prostu DANCE & SING & LOVE! 



Show biznes rządzi się swoimi prawami, a James i Livia coś o tym wiedzą. Jednak po tym, jak uczucie między nimi zaczęło się układać, niespodziewanie jedna wizyta na lotnisku pokrzyżowała im wszelkie, i tak skomplikowane, plany. Światowej sławy kariera tancerki wisi na włosku, a James, wreszcie pokazując swoją opiekuńczą i pełną miłości stronę także odstawia pracę na dalszy plan, zajmując się swoją dziewczyną i wspierając ją. Ale oczywiście to, co dostajemy na początku jest tylko malutkim przedsmakiem tego, co autorka funduje nam na danie główne. Po drodze bohaterów czeka mnóstwo komplikacji i zawirowań. Czy uda im się z powrotem wskoczyć w rytm serc?

„Skoro został ze mną, mimo tego jak nieznośna byłam po wypadku, to zniesie już wszystko.”
 
Nie myślcie, że po tak obiecującym wstępie, który sprawia wrażenie, że w książce się zakochałam, będę ją opisywać w superlatywach. Bo tak nie będzie. Zacznijmy od gatunku. Literatura już nie młodzieżowa, a coś z pogranicza erotyki. Namiętne uczucia, dużo niezbyt grzecznych scen i sporo pikanterii, która pojawia się, gdy bohaterowie zostają choć na chwilę sami. No właśnie… Tego niestety było tu momentami za dużo. Niekiedy nawet nie zdążyło się dokończyć czytać rozdziału, a główna para bohaterów zdążyła dwa razy trafić do łóżka i może jeszcze w międzyczasie pójść razem pod prysznic. Tak, jakby cała fabuła, a raczej te chwile, kiedy bohaterowie nie mieli problemów, miała się opierać właśnie na tym. W sumie trochę racji. Bo kiedy nie było między nimi namiętności, non stop coś szło nie po ich myśli. 

„- To ty niby wiesz, jak się używa trucizn w kuchni? (…)
- Coś tam wiem od babcie ze strony taty, ale nie, nie powiem ci. Jeszcze kogoś niechcący otrujesz.
- Jakie niechcący? Mógłbym zaprosić Aleksa na obiad w ramach zawarcia sojuszu aż po grób.”

A skoro już mowa o problemach i kłopotach, z którymi się mierzyli… Tu także autorka nabrała sporego tempa. Akcja zmieniała się ze strony na stronę i dostawaliśmy mnóstwo zwrotów akcji. Tyle, że zamiast otrzymać pięknie uplecioną pajęczynę, którą bohaterowie będą krok po kroku zrywać, starając się oswobodzić z przeciwności losu, te wątki były urywane tak szybko jak się pojawiły. Zanim zdarzyło się coś następnego, poprzednie skończyło się dosłownie kilka sekund wcześniej. Było to niczym... kroki w tańcu (jeśli jesteśmy już w muzycznym klimacie, to czemu by się nie wczuć?). Jeden krok, przechodził w kolejny i niekiedy trzeba było jeszcze je powtórzyć. Tak było i tutaj. 

„- Nie jestem żadnym pieprzonym słodkim misiem – burknął James pod nosem i zmierzył mnie wzrokiem. – Nie mów tego publicznie.”

W tej części poznajemy także kilka nowych postaci, ale na drugi plan wysuwała się tylko jedna: mama Jamesa. I, o matko, co to za kobieta. Swoją osobą wprowadza komizm, groteskę i taką absurdalność, że aż głowa boli. Wydaje się być bardziej nowoczesna od swojego syna, który przecież nie należy do staroświeckich. Nie ma dla niej tematu tabu i chociaż wykreowanie tej postaci było bardzo ciekawe i odważne, niestety czar prysł, kiedy „niechcący” kobieta zaraziła swoim stylem bycia także Livię, która na rozmowie z nią straciła hamulce przyzwoitości. Mimo wszystko, zabierając się za czytanie tej książki – oczekujcie pojawienia się tej kobiety, dostarczy wam mnóstwo śmiechu!

„- Co takiego? Poważnie zostawiłeś ją samą w klubie, żeby zaliczyć inną? Nie mogłeś zaliczyć Liv, skoro i tak spędziliście ze sobą cały dzień?”

W pierwszej części przez strony powieści przewijało się mnóstwo alkoholu, co niektórym nie przypadło do gustu. Spokojnie, tutaj jest go zdecydowanie mniej. Na palcach jednej ręki mogę policzyć, kiedy w ogóle o nim wspomniano, nie mówiąc o piciu. Co dziwnego i niesamowicie absurdalnego. Bohaterzy mieli opory przed alkoholem, ale… zastępowali go czymś znacznie mocniejszym. Zapewne pamiętacie scenę, gdzie James uczył Livię palić i to wcale nie papierosy. Zdarzało się tu kilka tego typu absurdów, ale jest ich o wiele mniej niż w pierwszej części, z czego szczerze się cieszę.

„- Nie martw się, mam teraz własny narkotyk, od którego jestem uzależniony.
- Jaki to narkotyk?
- Ty.”

Jak zwykle zaczynam od zrzędzenia, a potem przechodzę do pozytywów. Tak więc czas na pochwały. Na plus było to, że, już zresztą od pierwszej części, uczucie jakie zrodziło się między James a Livią nie było przypadkowe. Nie zrozumcie mnie źle. To nie jest miłość, która była im pisana i od początku przeznaczona i po prostu nie mogło być inaczej. Chodzi o to, że wielka gwiazda wcale nie zakochała się w swojej fance, widząc ją na jednym z koncertów. To byłoby naprawdę niewiarygodne. Ale James wiążę się z tancerką, którą znał osobiście z planu. Obydwoje łączy show-biznes. Gdyby główna bohaterka nie była tancerką, zapewne nie miałaby co liczyć, że on ją zauważyć. Choć cuda się zdarzają. Jednak te w książce nierzadko są oglądane z przymrużeniem oka. 

„- Coś się musiało stać, przecież to Sheridan… Ma bzika na twoim punkcie. W życiu by cię tak nie wystawił.
- Ale zrobił to.”

To powieść może nieco przekombinowana pod względem tego, jak przeciwności losu uczepiły się tej dwójki, ale jednak prawdziwa. Takie uczucie faktycznie mogło się zrodzić między dwójką takich osób, co zresztą sami często możemy zauważyć śledząc losy znanych na cały świat osób przez internet, czy w jakichkolwiek innych mediach. Pokazuje także, że każdy ponosi konsekwencje tego, w jaki sposób żyje. Jaką postawę przybiera i że musi być przygotowany na to, co go może spotkać. Ale, nie mogę uwierzyć, że autorka wplotła akurat tak ciężki temat. To było wzruszające, sprawiało, że serce pękało mi tak bardzo, że nie byłam w stanie zaspojlerować sobie zakończenia, które w sumie poniekąd było przewidywalne. Czy pozytywnie czy negatywnie, nie zdradzę, bo i sami byście się domyślili o co chodzi. Mogę jedynie powiedzieć, że po ostatniej stronie, większość z was, jeśli nie wszyscy, będziecie chcieli już w tej chwili poznać kolejną część, a przynajmniej reakcję na samo zakończenie, bo jest ono tak zrobione, że powinno być zabronione. Tak się nie robi! Nie urywa się w wątku w połowie i nie każe się czekać czytelnikom jeszcze pół roku na poznanie odpowiedzi! No chyba, że zamiarem jest to, aby w dniu premiery ustawiać się kolejkami, żeby tylko poznać ciąg dalszy. W takim przypadku, jak najbardziej się to udało. 

„Każdy popełniał błędy i każdy zasługiwał na drugą szansę.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz