AUTOR: Layla Wheldon
SERIA: Dance, sing, love #2
ILOŚĆ STRON: 426
WYDAWNICTWO: EditioRed
DATA WYDANIA: 04.07.2018
Za możliwość poznania dalszych losów Livi i Jamesa dziękuję wydawnictwu EditioRed!
Po tragicznym wydarzeniu na lotnisku Livia Innocenti na długo straciła
zdrowie i pełną sprawność - kariera tancerki stanęła więc pod znakiem
zapytania. Z pomocą swojego chłopaka Jamesa Sheridana oraz przy wsparciu
przyjaciół, Kathy, Zafira, Leny, Mirandy i Alexis, Livia powoli staje
na nogi. Odnajduje spokój i ukojenie w muzyce i tańcu, które stają się
elementem terapii. Dostaje także propozycję, by spróbowała swoich sił
jako choreograf.
Czas zabliźnia rany, jednak trauma po wypadku nie daje o sobie zapomnieć. Problemy nie znikają, podobnie jak powracające nocami koszmary. Kiedy wydaje się, że wszystko się wreszcie układa, a związek Livi z Jamesem wchodzi na właściwe tory, los wystawia ich uczucie na ciężką próbę. I zrobi to jeszcze nieraz. Czy ich serca nadal będą bić w jednakowym rytmie?
Więcej muzyki, więcej tańca i więcej pasji... Po prostu DANCE & SING & LOVE!
Czas zabliźnia rany, jednak trauma po wypadku nie daje o sobie zapomnieć. Problemy nie znikają, podobnie jak powracające nocami koszmary. Kiedy wydaje się, że wszystko się wreszcie układa, a związek Livi z Jamesem wchodzi na właściwe tory, los wystawia ich uczucie na ciężką próbę. I zrobi to jeszcze nieraz. Czy ich serca nadal będą bić w jednakowym rytmie?
Więcej muzyki, więcej tańca i więcej pasji... Po prostu DANCE & SING & LOVE!
Show biznes rządzi się swoimi
prawami, a James i Livia coś o tym wiedzą. Jednak po tym, jak uczucie między
nimi zaczęło się układać, niespodziewanie jedna wizyta na lotnisku pokrzyżowała
im wszelkie, i tak skomplikowane, plany. Światowej sławy kariera tancerki wisi
na włosku, a James, wreszcie pokazując swoją opiekuńczą i pełną miłości stronę
także odstawia pracę na dalszy plan, zajmując się swoją dziewczyną i wspierając
ją. Ale oczywiście to, co dostajemy na początku jest tylko malutkim
przedsmakiem tego, co autorka funduje nam na danie główne. Po drodze bohaterów
czeka mnóstwo komplikacji i zawirowań. Czy uda im się z powrotem wskoczyć w
rytm serc?
„Skoro został ze mną, mimo tego jak nieznośna byłam po wypadku, to
zniesie już wszystko.”
Nie myślcie, że po tak
obiecującym wstępie, który sprawia wrażenie, że w książce się zakochałam, będę
ją opisywać w superlatywach. Bo tak nie będzie. Zacznijmy od gatunku.
Literatura już nie młodzieżowa, a coś z pogranicza erotyki. Namiętne uczucia,
dużo niezbyt grzecznych scen i sporo pikanterii, która pojawia się, gdy
bohaterowie zostają choć na chwilę sami. No właśnie… Tego niestety było tu
momentami za dużo. Niekiedy nawet nie zdążyło się dokończyć czytać rozdziału, a
główna para bohaterów zdążyła dwa razy trafić do łóżka i może jeszcze w
międzyczasie pójść razem pod prysznic. Tak, jakby cała fabuła, a raczej te
chwile, kiedy bohaterowie nie mieli problemów, miała się opierać właśnie na
tym. W sumie trochę racji. Bo kiedy nie było między nimi namiętności, non stop
coś szło nie po ich myśli.
„- To ty niby wiesz, jak się używa trucizn w kuchni? (…)
- Coś tam wiem od babcie ze strony taty, ale nie, nie powiem ci. Jeszcze kogoś niechcący otrujesz.
- Jakie niechcący? Mógłbym zaprosić Aleksa na obiad w ramach zawarcia sojuszu aż po grób.”
- Coś tam wiem od babcie ze strony taty, ale nie, nie powiem ci. Jeszcze kogoś niechcący otrujesz.
- Jakie niechcący? Mógłbym zaprosić Aleksa na obiad w ramach zawarcia sojuszu aż po grób.”
A skoro już mowa o problemach i
kłopotach, z którymi się mierzyli… Tu także autorka nabrała sporego tempa.
Akcja zmieniała się ze strony na stronę i dostawaliśmy mnóstwo zwrotów akcji.
Tyle, że zamiast otrzymać pięknie uplecioną pajęczynę, którą bohaterowie będą
krok po kroku zrywać, starając się oswobodzić z przeciwności losu, te wątki
były urywane tak szybko jak się pojawiły. Zanim zdarzyło się coś następnego,
poprzednie skończyło się dosłownie kilka sekund wcześniej. Było to niczym...
kroki w tańcu (jeśli jesteśmy już w muzycznym klimacie, to czemu by się nie
wczuć?). Jeden krok, przechodził w kolejny i niekiedy trzeba było jeszcze je
powtórzyć. Tak było i tutaj.
„- Nie jestem żadnym pieprzonym słodkim misiem – burknął James pod
nosem i zmierzył mnie wzrokiem. – Nie mów tego publicznie.”
W tej części poznajemy także
kilka nowych postaci, ale na drugi plan wysuwała się tylko jedna: mama Jamesa.
I, o matko, co to za kobieta. Swoją osobą wprowadza komizm, groteskę i taką
absurdalność, że aż głowa boli. Wydaje się być bardziej nowoczesna od swojego
syna, który przecież nie należy do staroświeckich. Nie ma dla niej tematu tabu
i chociaż wykreowanie tej postaci było bardzo ciekawe i odważne, niestety czar
prysł, kiedy „niechcący” kobieta zaraziła swoim stylem bycia także Livię, która
na rozmowie z nią straciła hamulce przyzwoitości. Mimo wszystko, zabierając się
za czytanie tej książki – oczekujcie pojawienia się tej kobiety, dostarczy wam
mnóstwo śmiechu!
„- Co takiego? Poważnie zostawiłeś ją samą w klubie, żeby zaliczyć
inną? Nie mogłeś zaliczyć Liv, skoro i tak spędziliście ze sobą cały dzień?”
W pierwszej części przez strony
powieści przewijało się mnóstwo alkoholu, co niektórym nie przypadło do gustu.
Spokojnie, tutaj jest go zdecydowanie mniej. Na palcach jednej ręki mogę
policzyć, kiedy w ogóle o nim wspomniano, nie mówiąc o piciu. Co dziwnego i
niesamowicie absurdalnego. Bohaterzy mieli opory przed alkoholem, ale…
zastępowali go czymś znacznie mocniejszym. Zapewne pamiętacie scenę, gdzie James
uczył Livię palić i to wcale nie papierosy. Zdarzało się tu kilka tego typu
absurdów, ale jest ich o wiele mniej niż w pierwszej części, z czego szczerze
się cieszę.
„- Nie martw się, mam teraz własny narkotyk, od którego jestem
uzależniony.
- Jaki to narkotyk?
- Ty.”
- Jaki to narkotyk?
- Ty.”
Jak zwykle zaczynam od
zrzędzenia, a potem przechodzę do pozytywów. Tak więc czas na pochwały. Na plus
było to, że, już zresztą od pierwszej części, uczucie jakie zrodziło się między
James a Livią nie było przypadkowe. Nie zrozumcie mnie źle. To nie jest miłość,
która była im pisana i od początku przeznaczona i po prostu nie mogło być
inaczej. Chodzi o to, że wielka gwiazda wcale nie zakochała się w swojej fance,
widząc ją na jednym z koncertów. To byłoby naprawdę niewiarygodne. Ale James wiążę
się z tancerką, którą znał osobiście z planu. Obydwoje łączy show-biznes. Gdyby
główna bohaterka nie była tancerką, zapewne nie miałaby co liczyć, że on ją
zauważyć. Choć cuda się zdarzają. Jednak te w książce nierzadko są oglądane z
przymrużeniem oka.
„- Coś się musiało stać, przecież to Sheridan… Ma bzika na twoim
punkcie. W życiu by cię tak nie wystawił.
- Ale zrobił to.”
- Ale zrobił to.”
To powieść może nieco
przekombinowana pod względem tego, jak przeciwności losu uczepiły się tej
dwójki, ale jednak prawdziwa. Takie uczucie faktycznie mogło się zrodzić między
dwójką takich osób, co zresztą sami często możemy zauważyć śledząc losy znanych
na cały świat osób przez internet, czy w jakichkolwiek innych mediach. Pokazuje
także, że każdy ponosi konsekwencje tego, w jaki sposób żyje. Jaką postawę
przybiera i że musi być przygotowany na to, co go może spotkać. Ale, nie mogę
uwierzyć, że autorka wplotła akurat tak ciężki temat. To było wzruszające,
sprawiało, że serce pękało mi tak bardzo, że nie byłam w stanie zaspojlerować sobie
zakończenia, które w sumie poniekąd było przewidywalne. Czy pozytywnie czy
negatywnie, nie zdradzę, bo i sami byście się domyślili o co chodzi. Mogę
jedynie powiedzieć, że po ostatniej stronie, większość z was, jeśli nie
wszyscy, będziecie chcieli już w tej chwili poznać kolejną część, a
przynajmniej reakcję na samo zakończenie, bo jest ono tak zrobione, że powinno
być zabronione. Tak się nie robi! Nie urywa się w wątku w połowie i nie każe
się czekać czytelnikom jeszcze pół roku na poznanie odpowiedzi! No chyba, że
zamiarem jest to, aby w dniu premiery ustawiać się kolejkami, żeby tylko poznać
ciąg dalszy. W takim przypadku, jak najbardziej się to udało.
„Każdy popełniał błędy i każdy zasługiwał na drugą szansę.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz