wtorek, 10 lipca 2018

"Syrena" Kiera Cass

TYTUŁ: Syrena
AUTOR: Kiera Cass
ILOŚĆ STRON: 391
WYDAWNICTWO: Jaguar
TŁUMACZENIE: Małgorzata Kaczarowska
DATA WYDANIA: 16.03.2016


Kahlen to syrena, która musi być posłuszna rozkazom wydawanym jej przez ocean. Jej głos, odbierający rozsądek i budzący pragnienie rzucenia się w morską toń, jest śmiertelnie groźny dla ludzi. Akinli to zwyczajny człowiek - pełen ciepła, przystojny chłopak, dokładnie taki, o jakim od dawna marzy Kahlen. Jeśli się w nim zakocha, narazi ich oboje na ogromne niebezpieczeństwo, ale nie jest w stanie wytrzymać rozłąki. Czy zaryzykuje wszystko, by pójść za głosem serca?





Po wręcz fenomenalnym sukcesie jaki odniosły „Rywalki” zarówno w Polsce, jak i na świecie, przyszedł czas na „Syrenę”, czyli debiut autorki, na której koncie jest seria o wręcz bajkowym klimacie. Fani Ameriki Singer i księcia Maxona zapewne od tej książki oczekują czegoś podobnego. Utrzymanego w podobnej scenerii i z niesamowicie dużą dawką emocji. I choć powieści Kiery Cass nie można nazwać wybitnymi, czyta się je niezwykle przyjemnie i lekko. Czy „Syrena” dorównuje „Rywalkom” i zadowoli wszystkich spragnionych twórczości Kiery Cass? 

„Czas leczył rany. Czas pomagał na wszystko. Czas był też moim wrogiem.”

Po przeczytaniu trzech książek tej autorki, nie byłam w stanie podejść do „Syreny” zupełnie bezstronnie i nie porównywać jej z tym, co do tej pory przeczytałam spod pióra Kiery. Oczywiście zdawałam sobie sprawę, że wplecione wątki fantastyczne, jak na przykład istnienie półkobiet półryb uniemożliwią to, żeby ta książka była identyczne, jak uwielbiana przeze mnie powieść o wyborach księżniczki, gdyż występuje tu zupełnie inna budowa świata – z zamku przenosimy się na głębiny oceanu, nie sprawiło to jednak, żebym nie liczyła na mnóstwo miłości. Czy moje oczekiwania zostały spełnione? Niezupełnie. Czy się zawiodłam? Nie można tak tego nazwać. Jedyne co jest pewne, to że ta książka nie była jednolicie przeciętna. Zdarzały się momenty mniej ciekawe, ale i takie, które nie pozwalały się oderwać i wręcz zmuszały do przeczytania przysłowiowej „jeszcze jednej strony”.

„Wszystkie cztery wyglądałyśmy jak sen. Miałyśmy się stać koszmarem.”

W odróżnieniu od „Rywalek”, które skradły moje serce, „Syrena” nie wciągała od pierwszego zdania. Zaczęła się rozkręcać dopiero po kilku dość monotonnych wprowadzających rozdziałach, w których… praktycznie nic się nie działo. Byłam już skłonna odłożyć tę książkę, żeby dać szansę innym perełkom, czekającym na mojej półce, ale jestem strasznym przeciwnikiem porzucania nieprzeczytanych książek, więc postanowiłam jeszcze trochę się „pomęczyć”. I wiecie co? Strasznie bym żałowała, gdybym skreśliła tę powieść na wstępie. 

„Możesz siedzieć i martwić się albo pozwolić, by to wszystko stało się dla ciebie przygodą.”

Chociaż na początku nie zauważałam tego, tak po jej przeczytaniu dotarło do mnie, że w książce tej występuje mnóstwo podobieństw do baśni o podobnym tytule, a mianowicie „Małej syrenki”. Po pierwsze: Kahlen nie może mówić. A dokładniej, nie może mówić w obecności ludzi, czyli również nie jest w stanie na głos wyznać swojej miłości do Akinlego, który pojawia się w każdym jej śnie. Marzy o nim od chwili, kiedy go ujrzała po raz pierwszy. Czy to nie do złudzenia podobne do sytuacji Arielki, zakochanej w księciu Eryku? Tych wątków było więcej, ale nie będę ich zdradzać, żeby nie zepsuć przyjemności z czytania. Każdy, kto kiedyś czytał, bądź oglądał realizację tej baśni, po przeczytaniu „Syreny” na pewno sam to zauważy. 

„Zamykałam powieki, ale w marzeniach moje oczy były otwarte i patrzyły prosto w jego oczy.”

To powieść idealna dla wszystkich, którzy są, tak jak ja, zakochani we wszelkich pozycjach znanych z dzieciństwa. Bo to, co tam widzimy to także nawiązanie, świadome czy też nie, do bajki znanej szczególnie płci pięknej, czyli „Barbie jako księżniczka wyspy”. Wyrzucona na brzeg, niepamiętająca przeszłości i zagubiona w nowym świecie. Oczywiście od razu można to połączyć z główną bohaterką tego filmu – Ro. 

„-Zaprosiłbym cię nawet gdybyś miała dwanaście lat. – Urwał na chwilę. – Ale proszę, nie mów, że masz dwanaście lat.”

Zbyt dziecinne? Nie martwcie się. Ten wątek pojawiał się także w bardziej „dojrzałych” filmach. Ocean, statki, katastrofy i wśród tego jakby zakazana miłość. To wszystko przypomina historię Titanica. Piękne porównanie? Cóż… mniej optymistycznie brzmi, kiedy przywołamy w pamięci, jak się ona kończy. Zaczynając czytać tę książkę, miałam wielką nadzieję, że autorka nie weźmie z tego przykładu, ani z tego, jak kończy się baśń Andersena, podążając bardziej w wersję Disneyowską, bo dobrze wiecie, że uwielbiam, kiedy książka kończy się happy-endem. Do autorki miłosnej serii złe zakończenie nijak nie pasuje, chociaż „Syrena” to jej debiut, więc kto wie, jaki zabieg tu zastosowała? Ja już wiem. Wam nie zdradzę. Dowiecie się tego sami, sięgając po tę powieść.

„Wyraz jej twarzy przypominał tę straszną chwilę, gdy budzisz się z koszmaru i uświadamiasz sobie, że wcale nie zasypiałaś.”

Podchodząc do tej książki od strony technicznej, cóż… tak jak „Rywalki” składnią i skomplikowaniem fabuły oraz słownictwem nie powalała na kolana. Ale kto by się tym przejął, gdyby w zamian za to dostał coś tak lekkiego. A przynajmniej po części. Jeśli przebrnięcie przez fragmenty opisujące Matkę Ocean, uwierzcie, będzie tylko lepiej. Widać, że „Syrena” to jej debiut już na pierwszy rzut oka, choć jest mniej więcej na tym samym poziomie co wydana wcześniej seria, bo występuje tu wiele powtórzeń, a zdania są miejscami jeszcze prostsze od tych, które znałam w jej wykonaniu. Chociaż może to nie wina autorki, a są to błędy, które wyszły podczas tłumaczenia, bądź redakcji? 

„Na życie składają się drobne decyzje, a nawet najbłahsze z nich mogły doprowadzić do zguby.”

Występuje tu dużo scen, przy których można się pośmiać, takich, które budzą wzruszenie, ale i te, przy których wstrzymujemy oddech. Nie zabraknie świetnych dialogów i niesamowicie idealnej miłości. To powieść jest zbyt perfekcyjna jak na rzeczywistość, ale może przez to tak lubiana? No bo kto by nie chciał choć przez chwilę poczuć się jak w bajce?
 
„Widziałam na jego twarzy, że mogłabym spalić dom, a on przyniósłby tylko pianki i podziękował za piękne ognisko.”

Książka jest też pewnym absurdem. Ma nudnawy początek – jak w większości powieści, to trzeba przyznać. Niesamowicie ciekawy środek. I – uwaga – końcówka wcale nie jest lepsza od poprzednich stron. Napięcie nie narastało w niej, choć zapewne, patrząc na zamieszczone tam wątki, autorka chciała tego dokonać. Cóż… nie wyszło. To jej debiutancka książka, trzeba jej to wybaczyć. Brakowało mi w końcówce kilkudziesięciu stron. Tak po prostu jak dla mnie została za szybko zgaszona. Uspokojenie sytuacji i wyprowadzenie z akcji, które u mnie zostawiło niedosyt. Kiedy można byłoby to przełknąć bez większego oddźwięku? Kiedy zostałaby wydana kolejna część. W tym przypadka raczej bym się tego nie spodziewała. Zakończenie jasno mówi, że kontynuacji nie będzie.

„Czy oczy mogły nie dostrzegać światła? Czy płuca mogły nie doceniać powietrza? Pewnych rzeczy nie dało się ignorować.”

Jak już wspominałam nie jest to książka wybitna. Ale nie zawiodłam się na niej. Utrzymana w klimacie tak dobrze znanym wszystkim fanom Kiery Cass. Bajkowo, słodko, z pewnymi komplikacjami, ale nie wywołująca fal łez. Miła lektura, którą da się lubić. Da się w niej zakochać, niekoniecznie podziwiać, bo mimo wszystko jest to powieść prosta. Moim zdaniem pomysł lepszy niż wykonanie, chociaż w zupełności tyle mi wystarczy, żeby potwierdzić, że książki tej autorki będę brała w ciemno. Chociażby dla tych kilku chwil, podczas których świetnie się przy niej bawiłam.

„-Wiem, że czasem jesteś zagubiona, ale jeśli chcesz, będę dla ciebie domem.”

3 komentarze:

  1. Nie czytałam tej książki, ale chętnie ją przeczytam :) pozdrawiam cieplutko i zapraszam do siebie www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com
    P. S. Ja zagoszcze u ciebie na dłużej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam Rywalki i wręcz zakochałam się w tej serii :D Syrenę widziałam nawet w bibliotece szkolnej, ale raczej po nią nie sięgnę... Wydaje mi się, że nie jest w moim guście :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy zaczęłam czytać Rywalki byłam oczarowana zaprezentowaną historią, jednak kolejne tomy pisane na siłę coraz bardziej mnie męczyły. Poczułam przesyt tą autorką i chyba na razie odpuszczę sobie Syrenę :/

    OdpowiedzUsuń