AUTOR: Sarah Knight
ILOŚĆ STRON: 206
WYDAWNICTWO: Muza
TŁUMACZENIE: Magdalena Macińska
DATA WYDANIA: 15.03.2017
Za egzemplarz recenzencki tej książki dziękuję Business&Culture
Magia olewania jest książką dla tych wszystkich, którzy pracują za dużo, za mało wolnych chwil spędzają na rozrywce i nigdy nie mają wystarczająco dużo czasu dla ludzi i spraw, które naprawdę ich uszczęśliwiają.
Dzięki tej książce dowiesz się:·
Dlaczego przejmowanie się tym, co pomyślą inni jest twoim najgorszym wrogiem i jak przestać to robić.
Jakie są proste kryteria oddzielania tego, czym powinniśmy się przejmować od tego, czym nie warto zaprzątać sobie głowy.·
Jak praktykować sztukę nieprzejmowania się nieistotnymi rzeczami i prośbami oraz nielubianymi ludźmi, nie zachowując się jednocześnie w sposób bezduszny i lekceważący.·
Jak opanować sztukę mówienia „nie” rzeczom nieważnym, co doprowadzi do zmiany twojego życia.
I o wiele więcej!
Sam tytuł, opis, a także szum, jak zrobił się wokół tej
książki skłonił mnie do sięgnięcia po nią. Zawsze uważałam, że za bardzo się
wszystkim przejmuję, biorę wszystko do siebie, chociaż wiecie co? Autorce chyba
chodziło o zupełnie inne sprawy, które należy olać. Niedawno zdałam sobie
sprawę, jak wiele rzeczy olewam i że coraz częściej przestaję się przejmować
rzeczami mało istotnymi. Jednak autorka przedstawia w tej książce niesamowicie
dziwne dla mnie priorytety. Olać szefa? Olać rodzinę? Olać pracę? Czy to w
ogóle jest możliwe? Po przeczytaniu tego poradnika, udało mi się poniekąd
wyrobić opinię o książce, która wydawała się być taka obiecująca…
Gdy tylko książka do mnie dotarła, z zapałem przeczytałam
opis z tyłu, dołączoną kartkę, która mówiła, że dzięki niej będę miała więcej
czasu na rzeczy, które lubię, że będę czuć się po niej lepiej. Zaczęłam czytać
pierwsze strony i szczerze mówiąc na tym chciałam poprzestać. Chociaż na
początku pogrubienie najważniejszych zdań, a także gdzieniegdzie wstawione
wykresy, tabelki itd. wydawały mi się ułatwiać czytanie, tak szybko się
zorientowałam, że… ta książka mnie po prostu męczy.
Język niby prosty, ale autorka jakby na siłę chciała się
popisać swoją wiedzą czy znajomością bardziej skomplikowanych słów czy rzeczy,
do których porównywała pokazywane przez nią przykłady. Często po przeczytaniu
strony, nie miałam pojęcia, o czym ona była. A wracając do niej po chwili,
miałam wrażenie, że zdania, które przecież kilka sekund temu skończyłam czytać,
widzę pierwszy raz na oczy.
Niezwykle mnie irytował fakt (chociaż jestem czytelniczką
płci żeńskiej), że autorka zwracała się do czytelników w taki sposób, jakby
miały prawo sięgnąć po jej książkę tylko i wyłącznie kobiety. Zrozumiałabym,
gdyby to była książka o modzie, kosmetykach, czymkolwiek z szeregu bardziej
typowo damskich spraw, ale to nie należy w żadnym stopniu do tych rzeczy. Czy
faceci już się zupełnie niczym nie przejmują? Pozostawię to bez większego
komentarza, chociaż korci mnie, żeby wspomnieć tu o czymś takim, jak różnice w
charakterach. O czym swoją drogą autorka chyba często zapominała.
Niektóre rady, które otrzymywaliśmy w tym poradniku zupełnie
odbiegały od rzeczywistości. Może tam, gdzie żyje autorka praca nie jest
niezbędna do przeżycia, może jej pensje są tak wysokie, że bez problemu może
sobie pozwolić na totalne olanie szefa i roczną przerwę zawodową w poszukiwaniu
nowego stanowiska. Jednak dla niektórych osób olanie szefa równa się
zwolnieniu, a zwolnienie równa się totalnej katastrofie. Czy w takiej sytuacji
autorce także byłoby obojętne to, żeby bez mrugnięcia okiem zbuntować się
przeciw osobie, od której zależy to, czy dalej będzie się znajdować na tej
posadzie?
Mogłabym się teraz rozwodzić nad wieloma tego typu
przykładami, ale tu nie o nie chodzi, ale o samo wykonanie i odbiór książki.
Słysząc wszędzie, niczym dudniące echo, tytuł „Magia olewania” byłam
przekonana, że ludzie się nią zachwycają. Dzisiaj, już po jej przeczytaniu
weszłam na lubimyczytac.pl i co się okazało? Że oceny wcale takie rewelacyjne
nie są. I powiem tak, moja ocena, wcale nie podwyższy średniej w tej kwestii.
Według mnie książka ta jest o wiele lepiej promowana przez
media, niż faktycznie powinna. Szczerze mówiąc, jedyne co miałam ochotę olać
podczas czytania tego poradnika, to była właśnie „Magia olewania”. Miałam
ochotę ją zamknąć i szczerze mówiąc, pewnie nawet by mnie za bardzo nie
korciło, żeby ją dokończyć. Niestety jest to już kolejny poradnik, który mnie
nie zachwycił. Być może kiedyś trafię na taki, do którego z chęcią będę wracać.
Na chwilę obecną czuję, że muszę powrócić do czytania typowych powieści, a tego
typu pozycje na jakiś czas odstawić.
A zastanawiałem się czy ten poradnik będzie przydatny... Dzięki za ostrzeżenie :)
OdpowiedzUsuń