sobota, 19 listopada 2016

Film "Earl i ja, i umierająca dziewczyna" Alfonso Gomez-Rejon


Niedawno nakładek wydawnictwa Otwartego, a dokładniej marki Moondrive wyszła książka "Earl i ja, i umierająca dziewczyna". Wydaje mi się, że dość wąskie grono miało okazję ją przeczytać, gdyż była ona dostępna jedynie w Moondrive Boxach. Widziałam o wiele więcej opinii o filmie, który zdaje się zna o wiele więcej osób niż książkę. Tak więc dzisiaj przychodzę do was właśnie z recenzją tej ekranizacji.


 

Muszę przyznać, że książka nie do końca przypadła mi do gustu. Była bardzo specyficzna i odrobinę męczyła mnie swoim stylem. Niby to ironia, niby całkowicie na poważnie. Nie potrafiłam się w tym wszystkim odnaleźć. Wydawało mi się, że film można by zrobić o wiele lepiej. I w sumie po jego obejrzeniu mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony wydawał mi się lepszy, chociaż może na tej ocenie zaważył fakt, że z filmem spędziłam zaledwie półtorej godziny, a z książek kilka dni. Film był dla mnie dość zrozumiały, chociaż nie wiem, czy równie łatwo byłoby mi zrozumieć niektóre wątki, gdybym nie przeczytała wcześniej książki. Jednym słowem zarówno ekranizacja jak i powieść idealnie się wypełniają. 

Na początku spotykamy się z narracją z punktu widzenia bohatera, przez co film wydawał mi się nieco ograniczony do osoby Grega, czyli głównego bohatera, i do jego spojrzenia na świat. Chociaż później film zdawał się wrócić do standardowego trybu, to jednak mogliśmy się spotkać z wieloma wtrąceniami z jego strony. 

Akcja filmu mniej więcej przez całość była utrzymana na tym samym poziomie. Wiedzieliśmy to, że mamy do czynienia z  dwójką przyjaciół i dziewczyną, która umiera i która całkowicie przypadkowo w jakiś sposób znalazła się przy Gregu i Earlu. I w sumie o fabule nie muszę mówić nic więcej, bo to jedno zdanie dobrze oddaje to, o czym jest ten film. No tak, trzeba również wspomnieć, że dwójka przyjaciół nagrywa swoje filmy, chociaż ten wątek wydawał się być dolepiony do całości i właściwie poza dodatkowym wątkiem nie wnoszącym nic więcej. 

Nie będę dłużej mówić o fabule, bo to bardziej tyczy się recenzji książki, na której podstawie został nakręcony ten film. Przejdźmy więc do bohaterów. Byli zdecydowanie lepiej wykreowani niż ci przedstawieni w książce. Umierająca dziewczyna wcale nie była tą brzydulą, o której opowiadał nam Greg. Sam w sumie również nie był flejtuchowatym grubaskiem, co podkreślał prawie na każdej stronie powieści. Jedynie Earl był przedstawiony tak, jak na kartkach książki. Chociaż może wynikało to z tego, że dość słabo został nam pokazany przez autora. Ich zachowanie również bardzo się różniło od ich powieściowych wersji. Zdawało mi się tak, jakby reżyser albo nie dokładnie poznał ich historię albo jego zamiarem było to, żeby odrobinę to zmodyfikować. Nie mogę jednak powiedzieć, że wyszło to filmowi na złe, bo chyba przez to ogląda się go odrobinę lepiej, niż oglądałoby się jego rzeczywiste pokazanie wersji z książki.

Wątek z Gregiem i Rachel był dobrze przedstawiony. Było widać jak ich relacja choć na początku nieco niefortunna stale się poprawiała, aż w końcu ta dwójka zaczęła się przyjaźnić. I nie była to płytka przyjaźń, chociaż nieco inna niż taka typowa. Rachel zdawała sobie sprawę z tego, że chłopak zaprzyjaźnił się z nią przez to, że zachorowała, a Greg mimo tego, że to mama zmusiła go do bliższego poznania dziewczyny, zdał sobie sprawę, że potrzebuje ona kogoś, kto będzie przy niej i będzie ją rozśmieszał, odciągając myśli od choroby. 

Książka nie była smutna, może właśnie tak jak już wspominałam nieco ironiczna, jednak film był w niektórych miejscach odrobinę przygnębiający, ale tak jak powieść dość specyficzny. Polecam go szczególnie osobom, które miały już okazję przeczytać tę historie spisaną na kartkach powieści, bo doskonale się one uzupełniają. Jest to dobra pozycja na oderwanie się na chwilę od szarej rzeczywistości i posmakowania czegoś zupełnie innego, niż spotyka się na co dzień. Bo ja, nie spotkałam się jeszcze z takim pomysłem na film, chociaż sam w sobie nie był dość oryginalny. No ale ja oglądam bardzo mało, więc dla wielu może się to okazać po prostu kolejny tego typu film. Gdybym razem z książką nie otrzymała również pudełka z płytą oraz nie poznałabym wcześniej historii tej trójki bohaterów zapewne nigdy nie sięgnęłabym po tę ekranizację, chociaż kto wie - może wam przypadnie do gustu o wiele bardziej niż mi.




2 komentarze:

  1. Bardzo, ale to bardzo chciałabym przeczytać książkę, jednak ta z czego się orientuję jest rzeczywiście dostępna tylko dla posiadaczy Moondrive Boxa... Szkoda, ponieważ oglądałam film - bardzo mi się podobał i chciałabym móc go porównać z pierwowzorem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie film był o wiele lepszy od książki. W powieści podobała mi się niecodzienna narracja, pojawiły się scenariusze filmowe, recenzje tych filmów, ogólnie forma była bardzo ciekawa, ale bohaterowie nie przypadli mi do gustu i byłam raczej zniesmaczona całością. Natomiast film zupełnie mnie urzekł, strasznie się wzruszyłam i według mnie zakończenie było o wiele lepsze, bardziej spójne z całością,

    Books by Geek Girl

    OdpowiedzUsuń