wtorek, 25 października 2016

PRZEDPREMIEROWO "Milion cudownych listów" Jodi Ann Bickley


TYTUŁ: Milion cudownych listów
AUTOR: Jodi Ann Bickley
ILOŚĆ STRON: 267
WYDAWNICTWO: Insignis
TŁUMACZENIE: Olga Siara
DATA WYDANIA: 26.10.2016


Za możliwość poznania historii przepełnionej pozytywnym przesłaniem dziękuję Aim Media.


Podnosząca na duchu historia dziewczyny, która myślała, że wszystko straciła.
Kiedy Jodi Ann Bickley miała pięć lat, zmarła jej ukochana babcia. Mama poradziła jej, by napisać do babci list, i zapewniła, że listonosz dostarczy go do nieba. Jodi zapamiętała, jak napisanie listu pocieszyło nie tylko ją, ale i mamę. To doświadczenie sprawiło, że jako nastolatka Jodi zaczęła pisać pełne optymizmu liściki i notki, którymi podnosiła na duchu nieznajomych.
Latem 2011 roku Jodi wiodła szczęśliwe życie. udało się jej pokonać różne trudności, angażowała się w działalność artystyczną i z nadzieją patrzyła w przyszłość. To właśnie wtedy zachorowała na zapalenie opon mózgowych i doznała miniudaru. Na długie tygodnie trafiła do szpitala.
Tam, przykuta do łóżka i załamana, Jodi doszła do wniosku, że albo się podda, albo wykorzysta ten czas, by zdziałać coś dobrego. Założyła stronę internetową, zachęcając tych, którym mniej lub bardziej nie układa się w życiu, by skontaktowali się z nią, a ona napisze do nich pokrzepiające listy. Odzew był nieprawdopodobny. 





Kiedy dostałam propozycję zrecenzowania tej książki byłam bliska temu, żeby odmówić. Tytuł jakby mi podpowiadał, że ta książka składa się z listów układających się w historię, a to brzmiało niebezpiecznie podobnie do „Kochani, dlaczego się poddaliście”, które nie przypadły mi do gustu. Nie chciałam jednak tak od razu skreślać tej pozycji, więc przejrzałam jeszcze dołączone zdjęcia okładki, a także opis i… wiedziałam już, że muszę ją przeczytać.

„Czasami potrzebujemy usłyszeć od kogoś innego coś, co sami myślimy – dopiero wtedy naprawdę to do nas dociera.”

Powieść ta może przypominać wiele książek znanych vlogerek, które porwały się na opisanie swojego życia właśnie w formie książki. Jednak na całe szczęście tak mi się tylko wydawało, bo pomimo tego, że Jodi opowiada o swoim życiu, robi to w taki sposób, jakby sama była bohaterką książki i w żaden sposób nie pokazuje nam tego, jak się ubiera, maluje, czy co lubi jeść, bo to jest zupełnie nieważne. Autorka miała zupełnie inny cel napisania tej książki. Nie było nim zaciekawienie czytelników jej życiem, ale pokazanie tego, że wszystko ma swój cel i nawet coś, co wydaje nam się najgorszą rzeczą może nas ukształtować na wartościowych i lepszych ludzi, niż tych, którymi byliśmy. 

„Czasem życie serwuje nam ostry zakręt, na który nie jesteśmy przygotowani, ale to nie znaczy, że nie zaprowadzi on nas do celu.”

Jodi spotkało wiele złych rzeczy, jednak to jedno, małe, ale wcale nie nic nieznaczące, ukąszenie kleszcza wywróciło jej świat do góry nogami. Zmieniło całe jej życie i zmusiło do tego, aby uczyła się go od nowa. Zrujnowało jej psychikę i przyglądało się, czy uda jej się wstać i odbudować to, co straciła, czy też podda się temu, co ją przybiło. I mimo tego, co ją spotkało, a może właśnie przez to, postanowiła założyć stronę i rozpocząć projekt Milion cudownych listów, bo wierzyła w to, że każdemu należy się chociaż chwila dobra i każdy zasługuje na to, aby cieszyć się życiem i być szczęśliwym. 

„Przeszkody na naszej drodze nie znalazły się tam bez przyczyny – dzięki nim mamy szansę pokazać, jak bardzo czegoś pragniemy i jak mocno jesteśmy gotowi walczyć o magię w naszym życiu.”

Po przeczytaniu tej powieści zauważyłam, że została ona jakby podzielona na dwie części, jednak nie odgrodzone od siebie żadną barierą. Po prostu były o czymś zupełnie innym. Pierwsza opowiadała o jej życiu, mówiła o tym, jak walczyła z chorobą i jak mimo wielu momentów zawahań, nie ustawała. Te pierwsze strony są bardzo emocjonalne. A to, co czuła autorka można wręcz samemu odczuć podczas pisania. Można na chwilę postawić się w jej sytuacji, odczuwając jej smutek, złość, rezygnację, ale i ogromną determinację w dążeniu do wygranej ze złym losem, jaki ją spotkał. I to właśnie pokazuje, jak niesamowicie silna musiała być Jodi, potrafiąc stawić czoła temu, co ją spotkało, chociaż nie zawsze jej życie wyglądało tak, jakby to ona była superbohaterką.

„Kiedy ją pytam, jak to robi, odpowiada swoim donośnym głosem: Tak po prostu trzeba.”

Druga z części zawierała, jak dla mnie, zdecydowanie mniej emocji. Być może właśnie z tego powodu, że zawierała różne listy, do zupełnie innych osób, a one same ze sobą raczej się nie łączyły. Spodziewałam się, że te listy będą tworzyły jakieś głębsze przesłanie, układały się w całość, bo chociaż jej projekt jest niesamowity, to zabrakło mi w tej części większej roli autorki, chociażby w formie opowieści o tym, jak mierzyła się z pisaniem do ludzi, których nie znała, a którzy postanowili podzielić się z nią swoim światem, swoimi problemami.

„Czasem tak pochłaniają nas własne problemy, że nie widzimy innych, którzy balansują nad przepaścią i czekają na pomoc.”

Autorka stworzyła z samej siebie bohaterkę książki niezwykle prawdziwą, bo nie ukrywającą swoich wad i słabości. Przecież nikt nie jest idealny, tylko czasami trudno nam się do tego przyznać. Jodi pokazuje nam, że należy zaakceptować samego siebie, bo każdy jest wyjątkowy. Z każdą stroną stara się nam uświadomić, że trzeba wierzyć w to, że jutro będzie lepsze i dążyć do tego, żeby nasze oczekiwania co do niego mogły się sprawdzić. 

„Nie możesz siedzieć bezczynnie, czekając, aż coś się wydarzy – lepiej przejąć inicjatywę. Nikt cię w tym nie wyręczy.”

W pewnych sprawach w ogromnym stopniu utożsamiałam się z bohaterką i doskonale ją rozumiałam. Czasami miałam wrażenie, że nie opisuje siebie, ale mnie. Myślę jednak, że większość osób będzie potrafiło ją zrozumieć i można nawet również utożsamić, bo każdy ma problemy. Nie koniecznie takie same, ale przez to, że autorka ich nie ukrywa, pozwala nam zrozumieć, że każdy czasem potrzebuje pomocy, nawet osoby, które wydają nam się doskonałe. 

„Wiele osób uważa, że nie zasługuje na wsparcie, ale to nieprawda. Każdy na nie zasługuje, zwłaszcza kiedy coś mu dolega. Musimy tylko zrozumieć, że w szukaniu pomocy nie ma nic złego, bo wszyscy jej czasem potrzebujemy.”

Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o cudownej okładce. Jest bardzo oszczędna, ale to właśnie w tej prostocie tkwi jej piękno. Jest niezwykle estetyczna i lekka. Nie jest to jednak okładka megabestsellera, bo nie rzuca się od razu w oczy, jednak na pewno zapada w pamięć tym, którzy lubią właśnie taką harmonię i przejrzystość. W tym przypadku inna, bardziej wyrazista okładka nie pasowałaby do treści, a może nawet wręcz ją przyćmiewała, a to nie o to chodzi, bo w tym przypadku to przekaz jest najważniejszy. 

„Próbujcie, dopóki wam się nie uda! Czasem można się nawet cofnąć – grunt, żeby nie stać w miejscu. Kiedy stoisz w miejscu, zaczynasz myśleć, że nic się już nie zmieni.”

Po książce oczekiwałam o wiele dłuższej historii o życiu autorki, o tym, jak ze swoim pozytywnym myśleniem każdego dnia zwalczała chorobę. I chociaż otrzymałam coś innego, co może odrobinę mnie rozczarowało, bo nie było to to, czego się spodziewałam, to nie uważam, że czas spędzony przy tej książce był czasem straconym. Nie chcę, żebyście źle mnie zrozumieli. Ta książka była naprawdę dobra, a lekkość pióra autorki była widoczna gołym okiem, a także była ona niezwykle optymistyczna, to jednak po opisie oczekiwałam czegoś innego. Uważam jednak, że tę książkę warto przeczytać, chociażby, a może głównie ze względu na jej przesłanie. 

Zawsze wierzyłam, że dobre rzeczy spotykają tych, którzy czynią dobro.”

Autorka pomaga nam w zmaganiu się z problemami, jakie nas spotykają. Uczy nas akceptować to, co nas spotyka i uświadomić nam, że nie tylko, ale w głównej mierze to my decydujemy, kim się staniemy. To od nas zależy, czy coś nas złamie, czy sprawi, że staniemy się silniejsi. Porusza też takie sprawy jak miłość, złamane serce, przyjaźń, rodzina i wiele innych rzeczy, które praktycznie cały czas nam towarzyszą, że nieraz zapominamy o tym, jak ważne są niektóre z nich. 

Tym właśnie jest miłość – końcem świata, który znasz, i początkiem czegoś cudowniejszego.”

Czasami tak niewiele nam potrzeba, żeby choć na chwilę poczuć się szczęśliwym. Zazwyczaj zapominamy o to, co dobre, rozmyślając o przykrych i nieprzyjemnych sytuacjach. A wystarczyłoby choć na chwilę przystanąć, docenić to, co posiadamy i przede wszystkim nie gdybać, bo to niczego w naszym życiu nie zmieni. Jednak najważniejsze jest to, żeby uwierzyć w swoją wartość. Każdy z nas jest inny, niepowtarzalny i właśnie przez to każda osoba jest wyjątkowa.

"No dalej - powiedz komuś, jaki jest wspaniały. Czasem każdy z nas potrzebuje, zeby mu o tym przypomnieć."


4 komentarze:

  1. Nie słyszałam do tej pory o tej książce, ale zapowiada się naprawdę dobrze. Zaintrygowała mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie również okładka jest rewelacyjna! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Okładka jest prześliczna! Nie słyszałam do tej pory o tej książce, ale bardzo lubię czytać takie historie ( pod warunkiem, że bohaterka nie robi z siebie ofiary losu, a walczy!)


    http://posrodpolek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. " „Zawsze wierzyłam, że dobre rzeczy spotykają tych, którzy czynią dobro.”

    Rany boskie, ale banały, w dodatku nijak się to ma do rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń