środa, 25 maja 2016

"Earl i ja, i umierająca dziewczyna" Jesse Andrews

TYTUŁ: Earl i ja, i umierająca dziewczyna
AUTOR: Jesse Andrews
ILOŚĆ STRON: 297
WYDAWNICTWO: Otwarte (Moondrive)
TŁUMACZENIE: Mateusz Borowski
DATA WYDANIA: 11.04.2016


Odrobina przyjaźni jeszcze nikogo nie zabiła


Postaci:
GREG
Lekko aspołeczny chłopak ze sporymi kompleksami. Nie znosi swojego liceum.
EARL
Kumpel Grega. Wspólnie produkują amatorskie filmy.
UMIERAJĄCA DZIEWCZYNA
Rachel, chora na białaczkę koleżanka Grega z dzieciństwa.

Dlaczego musisz poznać tę historię?

Brak w niej Ważnych Życiowych Lekcji, które wycisną łzy z twoich oczu. Brak Prawd o Miłości Zmieniających Życie. Ta śmiertelnie (nie)poważna książka jest zaprzeczeniem wszystkiego, co miałeś okazję ostatnio przeczytać.                




O książce „Earl i ja, i umierająca dziewczyna” dowiedziałam się i sięgnęłam po nią tylko dlatego, że znalazła się w Moondrive Boxie. Jej tematyka niezbyt przypadła mi do gustu, a internecie widziałam kilka niezbyt przychylnych opinii o niej, a mimo to postanowiłam dać jej szansę.

Głównym wątkiem książki jest marzenie dwójki głównych bohaterów Grega i Earla o zostaniu reżyserami. Kręcą swoje (beznadziejne) filmy, których postanawiają nikomu nie pokazywać. W międzyczasie okazuje się, że dawna koleżanka Grega zachorowała na białaczkę, a mama zmusza go, żeby w tych trudnych dla niej chwilach stał się jej wsparciem.

„Z ekranu wylewał się na nich ściek, a oni rozpływali się w zachwytach.”

Na pierwszy rzut oka już widzimy, że pomimo dość poważnej tematyki, okładka jest zbyt kolorowa, radosna, zbyt niepoważna, tak jak i opis, który próbuje nas zachęcić do jej przeczytania. Wydawnictwo Moondrive zawsze wydawało cudowne książki, dlatego też ta książka również wpadła w moje ręce, tyle że odrobinę się na niej zawiodłam. Wiedziałam, że nie będzie to nic, co położy mnie z wrażenia na łopatki, ale miałam cichą nadzieję, że byłam w błędzie. Niestety nie zostałam zaskoczona.

„Jestem najgłupszym z mądrych ludzi chodzących po tym świecie.”

Po przeczytaniu stu pierwszych stron wiedziałam niewiele więcej, niż przed rozpoczęciem czytania. Nie miałam pojęcia, co miałoby być tym głównym wątkiem i dokąd zmierza fabuła. Jedynie został mi przedstawiony zarys przeszłości mieszającej się z teraźniejszością w tak zagmatwany sposób, że nie wiedziałam, w jakim czasie się znajdowałam.

Zdarzały się w tej książce momenty, kiedy miałam ochotę ją zamknąć i jak najszybciej wyrzucić przez okno, a mianowicie chodzi mi o to, kiedy główny bohater zwraca się do czytelnika, zastanawiając się, jakim cudem nadal potrafimy czytać jego wypociny. To naprawdę mnie denerwowało, a pojawiało się dość często. Częściami lektura była nawet dobra, tak, jakby autor zapominał, że tworzy „głupią” i niepoważną książkę. Zastanawia mnie to, czy autor książki wcielił się jednocześnie w głównego bohatera, bo tak by wynikało z większości fragmentów, kiedy to mówi o tym, jak strasznie napisał tę powieść. Tak, tego typu niejasności i wątpliwości także nie wpływały zbyt korzystnie na mój komfort czytania.

Zresztą na tej stronie mogę napisać byle co, bo nie wierzę, żeby ktoś z was dotarł aż tutaj.”

Nie jest jednak tak, że w tej książce zupełnie nic mi się nie podobało. Nawet, jeśli w książkach uwielbiam czytać o bohaterach, których widok jest raczej przyjemny dla oka, to tutaj należy się wielki plus dla autora za to, że pomimo panującej mody na doskonałe pod każdym względem postacie, stworzył je wcale nie idealne, ale za to bardzo realistyczne. Ale to, że były jakby żywymi osobami włożonymi miedzy kartki nie świadczy o tym, że darzyłam ich z tego powodu sympatią. Chyba jedyną postacią, którą polubiłam był Rachel, czyli właśnie umierająca dziewczyna. Earl był bohaterem, który mnie denerwował samą swoją osobą, Greg natomiast swoim zachowaniem. Nie potrafił on przyjmować komplementów, a jego ciągłe zaprzeczania irytowały mnie niemal w równym stopniu, co wypominana przez autora beznadziejność tejże książki.

„Właśnie dlatego nienawidzę powieści dla nastolatków. Rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej.”

Cieszyło mnie to, że rozdziały były naprawdę krótkie i że szybko się je czytało, bo w innym przypadku nie byłabym chyba w stanie przez nią przebrnąć. Przy czytaniu napotkałam się na cytat, który również został umieszczony na magnesach dołączonych do Boxa, a mianowicie chodzi o:
„- Obiecujesz?
- Obiecuję”
Przypominał mi on powieść Johna Greena pt. „Gwiazd naszych wina” (której jeszcze nie miałam okazji czytać, ale jest ona tak popularna, że większość bez jej czytania wie, o czym ona jest)
„- Okay?
- Okay”.
Tematyka w pewnym sensie również jest podobna, ale jestem przekonana, że autor to nie na niej się wzorował, bo to nie była książka, która wyciskałaby łzy. Nie było to też jednak coś, przy czym płakałabym ze śmiechu. Chociaż końcówka, o dziwo, zważając na to, jak bardzo niepoważna jest ta książka, była smutna. Sama nie wiem, jak ją nazwać, ale nigdy wcześniej nie czytałam czegoś choćby odrobinę podobnego. Książka zawiera wiele faktów, które dostrzegamy na co dzień, ale nikt z wcześniej znanych mi autorów nie pisał o tym w tak bezpośredni sposób, zamiast tego rozpływając się w zachwytach.

„Przyjaciele to źródło kolosalnych problemów.”

„Earl i ja, i umierająca dziewczyna” jest książką dosyć dziwną. Nie była aż tak do końca zła, ale z pewnością nie polecam jej osobom, które wolą wyciskacze łez, czy po prostu poważne powieści. To jest coś, co spodoba się komuś, kto jest zmęczony czytaniem wymagających lektur i chciałby chwilę odpocząć, czytając coś, co nie wymaga ani odrobiny myślenia.


„Najlepsze są najprostsze rozwiązania”

1 komentarz:

  1. Wydaje się świetną książką na wakacje, pewnie się skuszę :D

    OdpowiedzUsuń