czwartek, 25 lutego 2016

"Podaruj mi miłość" Stephanie Perkins

TYTUŁ: Podaruj mi miłość. 12 świątecznych opowiadań
AUTORZY: Stephanie Perkins, Rainbow Rowell, Kelly Link, Matt de la Pena, Jenny Han, David Levithan, Holly Black, Gayle Forman, Myra McEntire, Kristen White, Ally Carter, Laini Taylor
ILOŚĆ STRON: 432
WYDAWNICTWO: Otwarte (Moondrive)
TŁUMACZENIE: Małgorzata Kafel
DATA WYDANIA: 02.11.2015


Znana piosenkarka udaje kogoś innego, by uciec przed sławą. 
Skazany na prace społeczne młodociany przestępca musi wziąć udział w przygotowaniach do jasełek i zakochuje się w najbardziej nieodpowiedniej dla niego osobie.
Dziewczyna adoptowana przez Świętego Mikołaja zastanawia się, czy dla miłości jest gotowa opuścić krainę elfów… 

Nieważne, skąd pochodzisz, czy jesteś elfem czy zagubionym w świecie dorosłych nastolatkiem – uwierz w magię świąt!
A jeśli nie uwierzysz – czy to oznacza, że ona nie istnieje?
Przecież wszyscy pragniemy tego samego: by ktoś podarował nam miłość.




Co roku, kiedy na kalendarzach widnieje grudzień, dni stają się coraz bardziej zimowe, a magia świąt otacza każdego, każdy z nas, niezależnie od tego w jakim jest wieku, czy jest kobietą czy też mężczyzną, samotnym czy w związku, chce poczuć miłość bardziej niż kiedykolwiek. No bo w końcu czas świąt jest czasem, który zazwyczaj spędzamy w rodzinnym gronie i jest też idealną okazją, żeby obdarować kogoś miłością, no i samemu ją poczuć.


„Wszyscy kochamy i wszyscy ponosimy straty, a mimo to nie przestajemy kochać”

Dla wszystkich książkoholików i tych, którzy czytają mniej, aczkolwiek uwielbiają czytać powieści świąteczne w ten grudniowy czas, Moondrive przybywa z odsieczą. Już od listopada każdy z nas mógł nabyć, a także przeczytać „Podaruj mi miłość”, czyli zbiór dwunastu świątecznych opowiadań. Książkę wydaną tak pięknie, że nie da się przejść obok niej obojętnie. Ale czy tak samo piękne jest jej wnętrze?

„Nie wszystko jest takie, jakie się wydaje”

Widząc wspaniałą okładkę, ciekawy opis no i motyw świąt, a także nazwiska kilku z moich ulubionych autorów, nie mogłam nie przeczytać tego zbiorku opowiadań. A czy jest lepszy czas na czytanie takiej książki, jak właśnie okres świąt? Tak więc za jej czytanie zabrałam się właśnie w tym pełnym magii czasie i choć wydawało mi się, że przeczytam ją w niecałe dwa tygodnie, bo przecież opowiadanie mające mniej więcej czterdzieści stron nie da się czytać dłużej niż jeden dzień. A jednak przekonałam się na własnej skórze, że da się je czytać nawet w tydzień. I tak oto skończyłam czytać „Podaruj mi miłość” dopiero pod koniec lutego.

Zdecydowanie większość osób może zniechęcić się po przeczytaniu dwóch pierwszych opowiadań. No bo jak można przeczytać dwanaście opowiadań tak kiepskich jak początek? Tak, to prawda. Dwa pierwsze opowiadania całkowicie mnie rozczarowały. A co mnie zdziwiło jeszcze bardziej: wśród ich autorek jest Rainbow Rowell, po której spodziewałam się czegoś na bardzo wysokim poziomie, a zamiast tego otrzymałam coś, co nawet nie dzieje się w czasie świąt. I przepraszam bardzo, ale uważam, że historia rozgrywająca się w czasie sylwestra nie może być tą świąteczną, a przynajmniej nie taką świąteczną, jakiej się spodziewałam.


„ –(…)nie zawsze można mieć to, czego się chce- (…)

–…ale czasem dostaje się to, czego się potrzebuje”


Drugie opowiadanie, czyli „Dama i lis” było już lepsze od „Północy”, ale także mnie nie do końca przekonało. A jednak z reguły nie porzucam książek, dopóki ich nie przeczytam. Więc postanowiłam brnąć w to dalej.

Im dalej się zagłębiałam w lekturę, tym bardziej mi się podobała, jednak zdarzały się i opowiadania rewelacyjne i takie, po których spodziewałam się czegoś więcej. Były też te, które okazały się dla mnie totalnym niewypałem.

„Wstyd jest przyczyną sekretów, sekrety kłamstw, a kłamstwa rujnują wszystko.”

„Cud Charliego Browna” oraz „Witamy w Christams w Kalifornii” było strzałem w dziesiątkę. Czyli tym, na co czekałam z niecierpliwością od pierwszych stron. Jedno z nich zostało napisane przez Stephanie Perkins, czyli autorkę, która zebrała w całość wszystkie z opowiadań. Myślę, że chciała pokazać, że skoro sama postanowiła to wszystko zorganizować, nie może dać ciała i na całe szczęście nie było widać tej presji, którą zapewne czuła, bo „Cud Cherliego Browna” wyszedł rewelacyjnie. „Witamy w Christmas w Kalifornii” wcale nie było gorsze. Zawierało głębsze przesłanie, magię świąt i dużo miłości. I chociaż nie miałam okazji jeszcze czytać żadnej powieści Kristen White, myślę, że jak najszybciej się zabiorę na nadrabianie takich zaległości.Na miano jednego z lepszych opowiadań tego zbiorku zasługują także „Anioły na śniegu”, „Coś ty narobiła Sophie Roth” oraz „Gwiazda Betlejemska”.

Były też opowiadania średnie, czyli takie, które nie były najgorsze, ale czegoś im brakowało. I tutaj wcale mi nie chodzi o niedociągnięcia autorów, po prostu nie miały tego czegoś, co spokojnie mogłam znaleźć we wspomnianych wyżej historiach. Do takich opowiadań mogę zaliczyć „Kryzysowego Mikołaja”, który był ciekawy, akcja rozgrywała się w czasie świąt i była ściśle z nimi związana, ale była przeciętna. Żadna z jej kategorii nie wychodziła za ramy, które spodziewałam się, że przekroczy każde opowiadanie. Całkiem niezłe było „Coś ty narobiła Sophie Roth”, które w sumie nie mogłam zaliczyć, ani do opowiadań ulubionych, ani do tych raczej obojętnych, choć po głębszym zastanowieniu mogłabym je podciągnąć do tej pierwszej kategorii, bo oprócz klimatu świątecznego przejawiającego się w swetrach z reniferami i kolędowaniem był także motyw tolerancji, który zresztą przejawiał się w bardzo wielu opowiadaniach, co mnie niezmiernie cieszy, bo czas świąt jest właśnie czasem, kiedy nic nie powinno nas dzielić, w którym każdy jest sobie równy. „Jezus malusieńki leży wśród wojenki” nie było do końca tym, czego szukałam, tak jak w „Kryzysowym Mikołaju” nie znalazłam tu nic nadzwyczajnego. „Gwiazda polarna wskaże ci drogę” pokazała nam zupełnie inny świat. Taki, w którym żyją elfy i święty mikołaj. I może nie było jakoś wybitnie dobre, ale motywem przewodnim w nim były święta. I dało się to odczuć i za to (choć z początku wydawało mi się to oczywiste i myślałam, że znajdę to w każdym z opowiadań) autorce należy się wielki plus.

Zarówno „Krampuslauf” jak i „Dziewczyna, która obudziła Śniącego” nie przypadły mi do gustu, bo był w nich przedstawiony zupełnie inny wizerunek świąt. Zdawało mi się, że autorzy po prostu napisali opowiadanie, z akcją rozgrywającą się w grudniu, ale to wszystko. Na tym opierała się cała ich magia świąt, bo nie znajdziemy tu nic innego. Historie są ciekawe. Holly Black, autorka „Krampuslauf” nie wciągnęła mnie do swojego opowiadania. Pozwoliła mi stać obok i się wszystkiemu przyglądać. Chciała, żebym wczuła się w akcję, ale nie wykonała żadnego zapraszającego gestu. Natomiast Laini Taylor pisała swoje opowiadanie językiem dość specyficznym. Zapewne był to zamierzony efekt, bo faktycznie mogliśmy poczuć, jakby akcja rozgrywała się w przeszłości albo chociaż w krajach rozwiniętych zupełnie w inny sposób niż ten, który dobrze znamy. Ale sprawiało to, że język był ciężki do czytania, choć z czasem można było się do niego przyzwyczaić. Tematyka moim zdaniem bardziej pasowała na opowiadania weselne, opowiadania o szukaniu tego jedynego, opowiadania o Nawe przeznaczeniu, ale na pewno nie na opowiadania świąteczne.



„Mój dom jest tam, gdzie jesteście wy.”



Książka „Podaruj mi miłość” zdaje mi się, że miała jeden bardzo ważny cel. Przekazać nam jak najwięcej historii o tolerancji, o miłości, w niektórych przypadkach o świętach. Myślę, że każdy z tych wyznaczników stwarza magię świąt. Ale uważam też, że autorzy nie do końca podołali powierzonemu im zadaniu. Moje pierwsze wrażenie postawiło zdecydowanie zbyt wysoką poprzeczkę tym opowiadaniom, bo po części jestem rozczarowana, chociaż nie żałuję, że udało mi się ją przeczytać. Polecam ją wszystkim, którzy lubią czytać lekkie historie zagrzebani pod kocem z kubkiem gorącego kakao w ręce. Może jeśli podejdziecie do niej z pewnym dystansem, spodoba wam się bardziej, niż kiedy będzie się sugerowali, że treść będzie jeszcze lepsza od cudownej okładki, która zdecydowanie będzie pięknie wyglądać w grudniowe dni na półce z książkami.

6 komentarzy:

  1. Tę książkę mam jeszcze przed sobą, dostałam ją od przyjaciółki na święta i na kolejne święta Bożego Narodzenia mam zamiar się za nią zabrać, żeby poczuć klimat :D
    Buziaki,
    SilverMoon z bloga Books obsession

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka wydana jest pięknie, ale żadnego opowiadania jeszcze nie czytałam. Zrobię to pewnie przed następnymi świętami. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zamierzam przeczytać tę książkę w tym roku na święta, a czy się uda to zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo podoba mi się okłada tej książki. Mam ją w planach. :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam, nie widziałam ale przed świętami będzie w sam raz :)
    Pozdrawiam Pośredniczka

    OdpowiedzUsuń
  6. Strasznie chcę to przeczytać,ale chyba poczekam do świąt w tym roku :)

    Pozdrawiam,Jabłuszkooo ♥
    Mój blog-KLIK!

    OdpowiedzUsuń