AUTOR: Dorota Terakowska
ILOŚĆ STRON: 312
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Literackie
DATA PREMIERY: 01.01.2007
„Czarny Anioł trzymał Avego zakrzywionymi szponami i
uśmiechał się. Drugą ręką wyrywał mu puszyste,
złotobiałe pióra. Ave spadł na Ziemię w głębi lasu
dokładnie w tej samej sekundzie, w której mała Ewa
wpadła do głębokiego kłusowniczego dołu. Jeszcze jedna
ludzka Istota, tracąc Anioła Stróża, została skazana na
kaprysy losu”. Co się stanie z Ewą, pozbawioną
niewidocznej, lecz czujnej opieki nadprzyrodzonego
stróża? Co pocznie strącony, okaleczony
Ave, utraciwszy anielską moc? Anioły
mają wpływ na losy ludzi. Czy człowiek
może przyjąć rolę anioła i zmienić
przeznaczenie?
"Tam gdzie spadają anioły" to jedna z wielu książek Doroty Terakowskiej. Która opowiada o przeznaczeniu i o opiece każdego z nas przez naszego anioła stróża.
Ewa, gdy była jeszcze mała, zobaczyła stado lecących nad jej domem aniołów. Próbowała wyciągnąć na zewnątrz swoich rodziców, ale żadne z nich nie reagowało na jej marudzenie. Zaczęła za nimi iść i w chwili gdy biały anioł spadł na ziemię Ewa wpadła do kłusowniczego dołu. Od tamtej chwili dziewczynka, która nigdy nie sprawiała problemów, doznała najwięcej szkód.
Na początku książka jest nudna i właściwie nic się w niej nie dzieje, ale jestem szczęśliwa, że dotrwałam do końca. W połowie akcja zaczęła się rozkręcać. W pewnych momentach byłam rozczarowana na przykład zachowaniem rodziców, tak zajętych swoją pracą, że nie posłuchali swojej córki choćby z powodu jej nalegania i nie poszli z nią obejrzeć lecące anioły. Niestety można powiedzieć, że jest to prawda. W dzisiejszych czasach ludzie są tak zapracowani, że nawet jeśli by chcieli nie mogą choćby na chwilę pobawić się z dziećmi czy chociaż ich wysłuchać.
Drugą irytującą częścią książki był ojciec Ewy, który nie miał wiary. Nie mógł zaakceptować nic czego ktoś nie udowodnił. I myślę, że ta książka ukazuje jak internet może wpłynąć na ludzi i jak jedno zajęcie chociażby takie jak oglądanie łabędzi może obudzić w człowieku nadzieję, wiarę. Że człowiek w końcu widzi piękno natury, a nie tylko ekran telewizora czy komputera.
W książce znalazły się też takie osoby, które w ogóle mi nie przeszkadzały. Była to Ewa i jej babcia. Gdyby nie babcia Ewa nie miałaby w nikim wsparcia.
Książka jest naprawdę dobrą odskocznią od książek, które może i są ciekawe ale nic nie wnoszą do życia, a bynajmniej nie tak dużo jak właśnie ta. Dzięki niej można inaczej spojrzeć na świat. Polecam ją wszystkim zagubionym na tym świecie oraz rodzicom, którzy jednym uchem wpuszczają, a drugim wypuszczają to co mówią dzieci, one czasem pokażą nam coś co nas zmieni na lepsze. Nauczą nas cieszyć się z prostych rzeczy takich jak lecące ptaki, czy słońce, które codziennie rano wita nas swoim ciepłem.
I to właśnie jest dowód na to, że warto doczytać do końca. ;)
OdpowiedzUsuń