AUTOR: Kristy Moseley
SERIA: Fighting to be free #1
ILOŚĆ STRON: 382
WYDAWNICTWO: Harper Collins
TŁUMACZENIE: Magdalena Słysz
DATA WYDANIA: 15.02.2017
Za możliwość poznania losów Jamiego i Ellie dziękuję wydawnictwu Harper Collins
Poznali się w nocnym klubie.
Jamie chce zmienić swoje życie i zerwać z kryminalną przeszłością. Nie potrzebuje komplikacji i nie szuka problemów.
Ellie kończy szkołę, niedawno rozstała się z chłopakiem. Chce być wolna. Nie sądziła, że tego wieczoru spotka nieziemskiego przystojniaka, któremu nie sposób się oprzeć.
Ellie i Jamie zakochują się w sobie do szaleństwa. Szybko planują wspólne życie: chcą podróżować, realizować marzenia, zawsze być razem. Jednak mroczna przeszłość Jamiego nie daje o sobie zapomnieć. Ellie nie ma pojęcia, czym naprawdę zajmuje się jej chłopak, gdy nie może się z nią spotkać. Prawdy nie można jednak ukrywać w nieskończoność, szczególnie przed kimś, kogo się kocha…
„Chłopak, który chciał
zacząć od nowa” zachwycił mnie swoją wręcz bardzo emocjonalną okładką. Wydaje
się być prosta i mimo, że nie jest ona okładką nie wiadomo jak niesamowitą, to
jednak wydaje się być prawdziwa. Jakby zawarta w niej historia również taka
była. W tym przypadku jednak pomyliłam się co do niej, bo nie otrzymałam do
końca tego, czego oczekiwałam.
Powieść opowiada historię o
Jamiem, który w przeszłości popełnił sporo błędów i często łamał prawo. Chce
jednak z tym zerwać i zacząć wszystko od nowa. Główną bohaterką jest tutaj
również nastoletnia Ellie, która dopiero co zerwała z wręcz despotycznym
chłopakiem. Żaden z nich nie chce się zakochiwać, a jednak… Miłość spada na
nich niespodziewanie, a pomimo tego, że chcieli być wolni, nawet nie próbują
tego powstrzymać, zamierzają być niby przyjaciółmi, parą bez żadnych
zobowiązań, ale w tym przypadku nieuniknione było to, że prędzej czy później i
tak wyjdzie z tego coś więcej. Wydaje się, że wszystko się teraz ułoży. Będą
żyć razem, długo i szczęśliwie. W końcu mają niesamowite plany, ale jak to bywa
w książkach, a także w życiu, plany lubią się krzyżować. Ta powieść nie była
wyjątkiem, bowiem Ellie nie zna całej prawdy o swoim chłopaku, a ukrywanie jej
przez Jamiego może spowodować prawdziwą katastrofę w ich życiu uczuciowym.
"Uczucia stanowiły słabość, sprawiały, że inni zyskiwali nad tobą przewagę."
Pomysł wydaje się naprawdę
ciekawy. Przemiana wewnętrza jest czymś, co daje duże pole do popisu. Wydaje mi
się, że autorka miała jednak za wiele tej swobody w pisaniu, bo nagle jej
pomysły zaczęły się rozjeżdżać. Kolejne wątki były dopisywane do poprzednich,
czasami zostawały wplecione informacje, które miałyby je połączyć, a akcja po
prostu się toczyła. Zwroty akcji co prawda pojawiały się raz na jakiś czas,
jednak nie wywoływały we mnie większych emocji. Można by powiedzieć, że przez
powieść się płynie. Jednak jest to jak rejs po spokojnym jeziorze i tylko
czasami trasa zakręca. Brakowało mi czegoś, co by wzburzyło te wody. Co by
pozwoliło czytać tę książkę z zapartym tchem. Jedynym takim rozdziałem był
ostatni, jednak akcja z powrotem przybrała swój dawny ton w epilogu.
Jeśli chodzi o bohaterów,
byli moim zdaniem słabo wykreowani. Ellie przez cały początek jest opisywana
jak grzeczna dziewczynka. Nie jestem stu procentowo pewna, ale wydaje mi się,
że główna bohaterka sama tak o sobie mówiła. A jednak poszła do łóżka z
chłopakiem, którego widziała pierwszy raz na oczy. Pozory czasami mylą, a
ludzie lubią zrobić coś innego, jednak coś mi w niej nie pasowało. Może sposób,
w jaki była przedstawiona. Ciągle chichotała i irytowała mnie swoim
zachowaniem, które na początku wydawało się bardzo wymuszone, jakby wcale nie
miała tego ochoty robić, ale tak robiła większość jej rówieśników, więc
dlaczego ona miała odstawać? Potrafiła także być kimś, kogo mogłabym polubić.
Zwłaszcza, kiedy została opisywana przez pryzmat miłości Jamiego. Zmieniała się
z rozdziału na rozdział, dlatego trudno mi ją teraz dokładnie zdefiniować.
"Im więcej myślałam o swoim cierpieniu, tym bardziej bolało."
Jamie natomiast był
postacią, którą naprawdę polubiłam na początku. Wydawał się prawdziwy i
szczery. Wiedział, jaką ceną musiał ponieść przez to, co zrobił. Nie buntował
się przeciw temu. Był spokojny, pomimo tego, jaką wykonywał pracę. Jednak i on
w pewnych momentach potrafił mnie zirytować. Zwłaszcza swoimi rzucanymi w myślach
komentarzami o tym, jak bardzo podobała mu się Ellie, a konkretniej jak tęsknił
za tym, żeby móc ponownie podziwiać jej ciało. Cały czas powtarzał, jak to nie
jest jej wart. Najdziwniejsze było to, że ona powtarzała dokładnie to samo.
Nie kibicowałam za bardzo
tej parze, bo ta miłość wydawała się płytka, oparta głównie na seksie, który to
zainicjował ten związek. Zdziwiło mnie również to, że autorka, mimo że jest to
powieść dla nastolatków, postanowiła nieco bardziej opisać ich pierwsze łóżkowe
spotkanie. Co zdziwiło mnie jeszcze bardziej – że już więcej nie robiła tego w
taki sposób. Jakby chciała na początku udowodnić, że nie boi się poruszać tego
tematu. Ja jednak odebrałam to w inny sposób. Czasami jednak dało się zauważyć głębokie uczucie, ale nie mam pojęcia, czemu było tego tak mało w książce, który zapewne poniekąd miał być czymś w rodzaju romansu.
"Zdałem sobie sprawę, że wcale nie potrzebujmy muzyki, kwiatów ani świec, że potrzebujemy tylko siebie nawzajem."
Do bohaterów dochodziła
także dwójka postaci: zdecydowanie zbyt imprezowa przyjaciółka głównej
bohaterki, Stacey, a także były chłopak Ellie, który nie miał zamiaru pozwolić
jej odejść. Przewijali się także ludzie, których ze swojej pracy bardzo dobrze
znał Jamie. Niektórych z nich naprawdę polubiłam. Tak jak chłopak byli
szczerzy. Czasami nieco zabawni wydawali
się być bardzo lojalni, jakby stanowili rodzinę, w której każdy każdemu musi
pomagać.
Trochę nie pasował mi sposób
przedstawienia zmian bohaterów przez autorkę. Udawało im się to zrobić w zbyt
krótkim czasie. Nie twierdzę, że jest to niemożliwe, ale oni potrafili odmienić
swoje postępowanie o sto osiemdziesiąt stopni nawet podczas jednej strony
powieści. Za zwyczaj były to zmiany na lepsze, co jednak było według mnie
dobrym elementem tego wątku. Podobało mi się też to, że nie zawsze mieli taką
okazję. Że pojawiały się przeszkody, które jakby cofały ich na ścieżce i
zmuszały do pracowania od nowa. Zwłaszcza dlatego, że zazwyczaj wszystko im się
udawało, co sprawiało wrażenie, że nie jest to prawdziwe. Przykładem tego był
właśnie Jamie, kradzieże samochodów wartych po kilka milionów nie sprawiały
żadnych trudności, a dodatkowo nie pozwalał na to, żeby nakryła go policja.
Naprawiał te auta, których wcześniejszy mechanik nie mógł nawet odpalić.
Walczył z o wiele potężniejszymi i lepiej wyszkolonymi osobami, a mimo to
zawsze wygrywał.
"Trzeba grać takimi kartami, jakie się dostaje."
Język powieści był momentami
irytująco prosty. Zdania były krótkie i nie zawierały prawie w ogóle przemyśleń
bohaterów, chociaż narracja była pierwszoosobowa. Dialogi były bardzo potoczne,
nie brakowało częstego „Uhm”, które na dodatek stosował zarówno Jamie, jak i
Ellie. Bohaterowie nie mieli swojego własnego stylu mówienia. Po samych
dialogach raczej trudno byłoby rozpoznać, kto to wypowiedział. Autorka
wielokrotnie jakby powtarzała: a teraz powiem wam, jak straszne było to, co przydarzyło się bohaterowi,
ale jeszcze nie zdradzę wam, co to było. Zaskoczenia,
gdy już to powiedziała odrobinę było, jednak moim zdaniem mniej dosłowny wydźwięk
tego wszystkiego, co ich spotkało, a na co jeszcze nie był czas, żeby zdradzić
to czytelnikowi, mógłby być odrobinę mniejszy. Nie mam pojęcia, czy to wszystko
było celowym zamysłem na tę książkę w oryginale, czy też ten efekt powstał przy
tłumaczeniu, ale według mnie coś odrobinę poszło nie tak.
Dużym plusem jest to, że
końcówka naprawdę zaciekawia. Zaskakuje i ja, pomimo tego, że przez niemal całą
powieść przewracałam oczami, widząc kolejne absurdalne komentarze bohaterów i
ich zachowania, tak na końcu miałam ochotę zaprotestować temu, co się stało.
Czy sięgnę po kolejną część? Gdy zaczynałam czytać, stwierdziłam, że nie chcę
poznawać więcej książek tej autorki, teraz jednak mam, może nie taką wielką,
ale jednak jakąś, ochotę na zobaczenie, jak bohaterowie wybrną z tej sytuacji i
jakie będą dalsze ich losy. Jeśli będę miała ku temu okazję i chwilę czasu,
niewykluczone, że sięgnę po „Chłopaka, który o mnie walczył”. Być może już po
tym, jak przez trzysta osiemdziesiąt stron próbowałam wgryźć się w jej dość
specyficzny sposób pisania, uda mi się w łatwiejszy sposób podejść do kolejnych
jej powieści.
Chyba się skuszę, bo jestem jej ciekawa, choć opinie czytałam o książce różne :)
OdpowiedzUsuńJestem jej strasznie ciekawa i myslę, że prędzej czy później, ale na pewno ją przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńDlaczego ta książka ma tak sprzeczne opinie? xdd
OdpowiedzUsuńChyba jednak daruję ją sobie. ;p
Jools and her books
Bardzo mnie intryguje ta książka :D
OdpowiedzUsuńZabookowany świat Pauli