piątek, 10 maja 2019

Czy klimat greckiej wyspy pomoże wykiełkować miłości? Recenzja książki Małgorzaty Falkowskiej "Ilias"


TYTUŁ: Ilias
AUTOR: Małgorzata Falkowska
WYDAWNICTWO: EditioRed
DATA WYDANIA: 13.03.2019
ILOŚĆ STRON: 335


Za możliwość poznania losów bohaterów na jednej z greckich wysp dziękuję Wydawnictwu EditioRed!



Kiedy tylko zobaczyłam tę książkę, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Jedno z moich ulubionych wydawnictw wydało taką ślicznotkę, której nie mogło zabraknąć na mojej półce. Dodatkowo zapowiadało się to jako cudowny romans, z wręcz magicznym greckim klimatem. O mało się nie zasłodziłam, zachwycając się okładką i opisem książki, po którą miałam okazję sięgnąć. Fabuła jednak szybko wyrównała bilans. Po skończeniu tej książki wcale tak słodko nie jest.

Ta głupota ma imię i była u nas wczoraj.


Zacznijmy od tego, czego się po niej spodziewałam. A raczej, czego spodziewać się po niej nie wyobrażałam. Główną bohaterką jest dziewiętnastoletnia Gabi, która dopiero co napisała maturę. Chyba nie muszę nikomu tłumaczyć, jakie było moje zdziwienie, kiedy przeczytałam pierwsze zdanie. Otrzymałam szczegółowy opis dzikiego seksu, podczas którego jej chłopak twierdzi, że nic do niej nie czuje, ale widział, że jest zestresowana po maturach. I nie chciałam być uprzedzona. Ale nie potrafiłam, wiedząc, że taka scena została mi zaserwowana na samym początku. Drugi aspekt? Ilias… oczekiwałam typowego bad boya, który nie koniecznie liczy na stały związek. Otrzymałam bohatera, który każdy problem rozwiązuje w łóżku, a przy tym wszystkich traktuje przedmiotowo. Co wyprowadziło mnie z czytelniczej równowagi jeszcze bardziej? To, że jak za sprawą czarodziejskiej różdżki ta dwójka po poznaniu siebie, natychmiast się zmienia. Gabi ze zranionej i zamkniętej w sobie dziewczyny w taką, która uwodzi, wścieka się i mierzy wszystkich jedną miarę, a Ilias w uzależnionego od seksu chłopaka w odpowiedzialnego romantyka, który dla tej jedynej chce być wyjątkowy. Nawet jak na mnie, miłośniczkę przesłodzonych scenariuszów, to było zbyt wiele.

Miłość potrzebuje czasem przestrzeni.

Kolejna sprawa, która tak bardzo raziła mnie w oczy, to język. Niby opowiadający o prostej, miłosnej historii, ba, pomimo młodego wieku dopiero co wkraczającej w dorosłość bohaterki, był to erotyk, ale zawierający tyle poetyckich metafor, tyle pięknych i wykwintnych porównań, że traciło to na autentyczności. Bohaterowie byli przez to mdli. Język był pozbawiony dynamiczności. Wszystko wolniutko płynęło. Razem z fabułą, która niby się przesuwała do przodu, jednak nie miałam pojęcia, gdzie zmierza. I nawet jeśli ostatecznie miałoby się zakończyć w innym porcie niż ten, do którego bohaterowie zmierzali, to chociaż byśmy na coś czekali. Na jakieś konkretne zakończenie. A tutaj tego nie było. Czytałam, nie widząc żadnej zapowiedzi punktu kulminacyjnego, który jak już się pojawił, to trwał dosłownie kilka ostatnich stron.

— Dobra, Ruda, później się pokłócimy, bo widzę, że masz wenę.

Rozdziały były krótkie. I to jest ogromna zaleta tej książki. Nie przebrnęłabym przez większą ilość stron na raz. Ponadto kończyły się one tak, że wcale nie ciągnęło nas do tego, żeby przeczytać jeszcze jeden rozdział, a po nim kolejny i jeszcze dwa następne. I nawet kiedy zostało mi pięć ostatnich rozdziałów, nie bardzo korciło mnie, aby zobaczyć, jak to się zakończy. A po poznaniu ostatniego z nich, jestem zła na to, że w ogóle go przeczytałam. Zakończenie najbardziej mnie zaskoczyło, aczkolwiek nie mówię tego w pozytywnym tego słowa znaczeniu. I kiedy zobaczyłam, że jest to koniec tomu pierwszego, wcale nie czułam się lepiej. Wątpię, żebym sięgnęła do tej serii w kolejnej części.

Miłości nie liczy się w latach, lecz w chwilach, które zostają w pamięci.

Dużo już narzekałam, to może czas na pozytywy? Pomysł był całkiem dobry. Grecka wyspa… młodzi zranieni przez życie, w mniejszym lub większym stopniu, ludzie, miłość, która zrodziła się między nimi. To mogło wyjść naprawdę dobrze. Widziałam wiele pozytywnych recenzji tej książki, więc być może to tylko moje odczucia, że coś tutaj głównie w kreacji bohaterów poszło mnie tak jak powinno. Może jestem zmęczona czytaniem romansów, a może odczułam to tak dlatego, że byłam po lekturze innych, wręcz genialnych książek z tego gatunku. W każdym razie, cieszę się, że polskie autorki sięgają po gatunki, których w Polsce jest dość mało. Zazwyczaj można się tu spotkać z sagami rodzinnymi, niż dobrze napisanymi romansami dla młodych dorosłych. I mimo, że ta książka mnie nie zachwyciła, to też jakoś szczególnie mnie nie irytowała. Po prostu czytałam ją bez większych emocji, chociaż widziałam zarówno w fabule, jak i bohaterach potencjał na coś naprawdę ekstra. Może przy kolejnych książkach autorce pójdzie lepiej i jej powieści staną na mojej półce ulubionych.

— Jesteś szalony.
(…)
— Raczej zakochany.

Ilias to książka, która wydawała się być dobra z zewnątrz. Powierzchownie miała wszystko to, co powinna. Jeśli jednak usiadało się nad nią z lupą, można było zauważyć niedociągnięcia. Czytało mi się ją nawet całkiem przyjemnie, ale bez fajerwerków. Akcja toczyła się wolno, a bohaterowie zmieniali zbyt szybko. Może gdyby zamienić ze sobą te dwa elementy, wyszłoby tak, jak tego się spodziewałam po zapowiedziach tej książki. Nie jestem w stanie wam polecić tej książki, ale i nie odradzam czytania, gdyż może wam przypadnie do gustu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz